Przykrą niespodziankę zgotował los Karen i Patrickowi z Glasgow. W najważniejszym dniu życia, gdy oboje chcieli wyglądać jak najlepiej, Patrick zachorował na ospę. Miał twarz oszpeconą przez pękające czerwone pęcherze. – Wyglądałem jak postać z horroru, jak Quasimodo.
Czułem się bardzo dziwnie, wszyscy patrzyli na mnie, zamiast na pannę młodą! – wspomina nieszczęsny. O tej przygodzie rozpoczynającej ich wspólne życie przypominają do dziś zdjęcia ślubne, na które patrzą z zakłopotaniem także i teraz, po upływie 17 lat od dnia ceremonii.
O tym, że niczego nie da się zaplanować w stu procentach, przekonali się także Camille i Dan z Birmingham. Na ich ślub nie dotarła większość zaproszonych gości. Jak się później okazało – z powodu alarmu bombowego ogłoszonego w centrum miasta. Potem przyjęcie weselne zostało przerwane wskutek przymusowej ewakuacji uczestników biesiady.
Ale ich przygoda jest zaledwie niemiłym incydentem, gdy porównać ją z przejściami Dawn i Steve’a z Blackpool. Dawn postanowiła pojechać do ślubu na motocyklu. Ale nie dojechała do kościoła, bo podczas jazdy jej piękna biała suknia zaplątała się w tryby i wciągnęła nogi w ruchome części motocykla. Straciła obie nogi. Zakochani pobrali się półtora roku później.
Dzień ślubu był dramatyczny także dla Koriny i Darrena z Dover. W czasie wesela pan młody stanął w obronie dziewczyny obrażanej przez przypadkowo przechodzących mężczyzn. Został zaatakowany nożem. Dostał dwa ciosy w szyję, jeden w plecy i jeden w nogę. Gdyby nóż trafił w szyję zaledwie o milimetr dalej, Darren byłby dziś sparaliżowany. Może mówić o wielkim szczęściu. W dodatku zdołał się na tyle wykurować w ciągu następnych dwóch tygodni, że nie trzeba było odwoływać podróży poślubnej.