Mike Leigh - rozmowa

Wybitny reżyser Mike Leigh o filmie „Kolejny rok”, który w piątek wchodzi na ekrany

Publikacja: 15.02.2011 17:29

Mike Leigh

Mike Leigh

Foto: SPINKA

[b] Rz: Pana filmy sprawiają chwilami wrażenie paradokumentów. Nie tęskni pan czasem za kreacją? Za filmem, w którym pobawiłby się pan kinem jak zabawką? [/b]

[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/9131,612797-W-sloncu-i-w-deszczu--w-szczesciu-i-nieszczesciu-.html] Czytaj recenzję filmu[/link][/wyimek]

[b]Mike Leigh:[/b] Absolutnie mnie to nie interesuje. Lubię podpatrywać życie takie, jakim jest. Czasem tylko pozwalam sobie na odrobinę poezji.

[b]Lubi pan bohaterów swoich filmów? [/b]

Tylko raz zdarzyło się, że zaczynałem zdjęcia nie darząc bohatera sympatią. To było przy „Nagich”. Znacznie zdrowiej jest, gdy reżyser czuje empatię, rozumie ludzi, o których opowiada i ma ochotę poznać ich bliżej. Identyfikuję się z moimi bohaterami. Mówię widzowi: „Popatrz, tacy jesteśmy. Z naszymi niedoskonałościami, marzeniami, drobnymi radościami. To my.”

[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9131,1,612797.html]Zobacz galerię zdjęć z filmu[/link][/wyimek]

[b] I unika pan wszelkich ocen... [/b]

Nie ma nikogo, kto by przeżył życie perfekcyjnie. Każdy z nas może obwiniać się za to, co sam zepsuł. Ale też przynajmniej za część swoich niepowodzeń ma pretensje do świata, okoliczności, braku szczęścia. Nie chcę w swoich filmach wystawiać szkolnych świadectw. Obserwuję życie w całej złożoności. A ono bywa tragiczne i komiczne. Mądre i głupie. Sprawiedliwe dla nas i niesprawiedliwe.

[b]W „Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia” portretował pan ludzi, którzy potrafią być szczęśliwi. W „Kolejnym roku” pokazuje pan tych, którzy tego nie umieją. [/b]

Para głównych bohaterów to ludzie spełnieni i pogodzeni ze światem, ale prawdą jest, że wokół nich jest wielu przegranych. Czy jest to więc film o szczęściu czy nieszczęściu? Wszystko zależy od nastawienia widza, od jego charakteru, nastroju. Robię film, ale potem on już należy do publiczności. Nie lubię tłumaczyć swoich filmów.

[b]Jak znajduje pan tematy? [/b]

Rozglądam się wokół i inspirują mnie różne rzeczy. Zasłyszana przypadkiem rozmowa, twarz, która mignie w tłumie. Ale potem jest długa i ciężka praca. Nie tylko moja. Nie piszę tradycyjnych scenariuszy. Zanim wyjdę na plan, blisko współpracuję z aktorami. Jak któryś z nich pyta, jaka ma być jego postać, odpowiadam: „Taka, jaką ją stworzysz”. Bo oni wnoszą do filmu swoją prawdę o człowieku. Zawsze myślę, że może wiedzą o bohaterze coś, czego ja nie wiem.

[b]Wraca pan często do swoich aktorów. Lubi pan pracować z ludźmi, którym pan ufa? [/b]

Z Lesley Manville spotkaliśmy się już w dziewięciu produkcjach. Rozumiemy się bez słów. Podobnie jak z Jimem Broadbentem, który w „Kolejnym roku” zagrał rolę, w jakiej publiczność go dotąd nie widziała. To oczywiste, że dobrze pracuje się z przyjaciółmi, z ludźmi o podobnej wrażliwości na świat. Poza tym oni są przyzwyczajeni do moich metod pracy. Nie protestują, kiedy daję im tylko te kartki scenariusza, na których występuje ich postać i kiedy na planie zaskakuję ich nowymi sytuacjami.

[b] Kręci pan filmy chronologicznie? [/b]

Gdybym dysponował pieniędzmi, które by mi na to pozwoliły, na pewno bym tak robił. Niestety, na sfilmowanie „Kolejnego roku” miałem tylko 10 tygodni. I ogromnie dużo zawdzięczam operatorowi Dickowi Pope’owi, który potrafił każdą porę roku pokazać w innych barwach.

[b] Tym razem współprodukowali pana film Amerykanie z Focus Film. Jakie to było doświadczenie? [/b]

Budżet był tak mały, więc mogli sobie pozwolić na to, żeby obejrzeć film dopiero wtedy, jak był całkowicie gotowy.

[b]Będzie pan kontynuował tę współpracę? [/b]

Mogę współpracować z każdym, kto da mi pieniądze na film i wolność!

[b]A nie ma pan czasem ochoty nakręcić megaprodukcji za wielkie pieniądze, żeby nie liczyć się z każdym groszem? [/b]

Pyta pani, czy marzę o Hollywoodzie? Nie. Jestem związany z kinem brytyjskim — emocjonalnie, ideologicznie, kulturowo. Nic mnie nie ciągnie do Los Angeles. Poza tym jaki aktor amerykański chciałby u mnie grać? Bez scenariusza?

Kompletnie zwykłą postać? A pieniądze? Spotykałem za oceanem różnych facetów, którzy chcieli sfinansować moje filmy. Obiecywali złote góry, nawet rezygnowali ze swoich normalnych przywilejów. Dawali mi prawo decydowania o ostatecznym kształcie filmu i do przeróbek na planie. Ale stawiali jeden warunek: że zatrudnię gwiazdy, które zagwarantują im zwrot funduszy. I co? Tom Cruise miałby grać bezrobotnego chłopaka z przedmieścia, a Angelina Jolie samotną alkoholiczkę? Chyba żart. To ja już wolę kręcić za grosze. Zresztą, czy „Kolejny rok” byłby lepszy, gdyby kosztował 25 mln?

[b]Do kogo, pana zdaniem, należy przyszłość kina? Wielkich studiów z hitami nafaszerowanymi efektami specjalnymi czy zapaleńców kina z lekkimi kamerami, umieszczającymi swoje filmy na Youtubie? [/b]

Oczywiście, że do tych drugich. Różne hollywoodzkie dinozaury mogą być przekonane, że 3D, 4D, nawet 10D uratuje ich wielkie fabryki, ale przypuszczam, że przyjdzie moment, gdy te fajerwerki widzom się znudzą. I wtedy znów zatęsknią, żeby oglądać na ekranie realny świat i prawdziwych ludzi.

[i]Rozmawiała Barbara Hollender[/i]

[b] Rz: Pana filmy sprawiają chwilami wrażenie paradokumentów. Nie tęskni pan czasem za kreacją? Za filmem, w którym pobawiłby się pan kinem jak zabawką? [/b]

[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/9131,612797-W-sloncu-i-w-deszczu--w-szczesciu-i-nieszczesciu-.html] Czytaj recenzję filmu[/link][/wyimek]

Pozostało 95% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu