[b] Rz: Pana filmy sprawiają chwilami wrażenie paradokumentów. Nie tęskni pan czasem za kreacją? Za filmem, w którym pobawiłby się pan kinem jak zabawką? [/b]
[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/9131,612797-W-sloncu-i-w-deszczu--w-szczesciu-i-nieszczesciu-.html] Czytaj recenzję filmu[/link][/wyimek]
[b]Mike Leigh:[/b] Absolutnie mnie to nie interesuje. Lubię podpatrywać życie takie, jakim jest. Czasem tylko pozwalam sobie na odrobinę poezji.
[b]Lubi pan bohaterów swoich filmów? [/b]
Tylko raz zdarzyło się, że zaczynałem zdjęcia nie darząc bohatera sympatią. To było przy „Nagich”. Znacznie zdrowiej jest, gdy reżyser czuje empatię, rozumie ludzi, o których opowiada i ma ochotę poznać ich bliżej. Identyfikuję się z moimi bohaterami. Mówię widzowi: „Popatrz, tacy jesteśmy. Z naszymi niedoskonałościami, marzeniami, drobnymi radościami. To my.”