Szczególnym zainteresowaniem cieszy się baśń o Królewnie Śnieżce. Przed rokiem pojawiła się jej komediowa wersja z Julią Roberts w roli Złej Królowej („Królewna Śnieżka" – w oryginale „Mirror, Mirror" Tarsema Singha). Potem mogliśmy oglądać całkowicie odmienną wariację: „Królewna Śnieżka i łowca" Ruperta Sandersa. Teraz trafia do kin niezwykle oryginalna, czarno-biała, zrealizowana w konwencji kina niemego, przeznaczona dla dorosłych widzów wersja hiszpańska autorstwa Pablo Bergera.
Jego „Śnieżka" to kino pulsujące namiętnością i temperamentem. Nic nie jest tu grzeczne i obyczajowo poprawne. Berger nie ma zahamowań wobec literackiego pierwowzoru. Co mu pasuje, zostawia, a co nie, odrzuca, wstawiając własne pomysły i fantazje. Kluczem do zmian jest hiszpańska kultura, tradycja i obyczajowość. To przez nie jak przez filtr przepuszcza baśniowe postacie i niezmieniane od lat fabularne motywy ich postępowania.
Baśniowa proweniencja nie przeszkodziła Bergerowi w osadzeniu akcji „Śnieżki" w konkretnym miejscu i czasie. To hiszpańska Andaluzja z jej stolicą Sewillą. Tam w 1910 roku żył z piękną żoną o imieniu Carmen (Imma Cuesta) i cieszył się uwielbieniem tłumów sławny torreador Villalta (Daniel Gimez Cacho).
Podczas corridy błysk flesza natrętnego fotografa rozjuszył pokonanego już, jak się wydawało, byka. Ten groźnie zranił Villaredę na oczach będącej w zaawansowanej ciąży żony. Carmen umiera przy porodzie, a okaleczony torreador omotany przez zdradziecką pielęgniarkę (Maribel Verdu) właściwie wyrzeka się córki.