Śnieżka Pablo Bergera - recenzja

Baśnie, zapisane 200 lat temu przez braci Jacoba i Wilhelma Grimm, przeżywają w kinie spektakularny renesans. Także w wersji dla dorosłych - pisze Marek sadowski

Publikacja: 09.08.2013 09:00

Maribel Verdu jako zła macocha-pielęgniarka

Maribel Verdu jako zła macocha-pielęgniarka

Foto: Kino Świat

Szczególnym zainteresowaniem cieszy się baśń o Królewnie Śnieżce. Przed rokiem pojawiła się jej komediowa wersja z Julią Roberts w roli Złej Królowej („Królewna Śnieżka" – w oryginale „Mirror, Mirror" Tarsema Singha). Potem mogliśmy oglądać całkowicie odmienną wariację: „Królewna Śnieżka i łowca" Ruperta Sandersa. Teraz trafia do kin niezwykle oryginalna, czarno-biała, zrealizowana w konwencji kina niemego, przeznaczona dla dorosłych widzów wersja hiszpańska autorstwa Pablo Bergera.

Zobacz galerię zdjęć

Jego „Śnieżka" to kino pulsujące namiętnością i temperamentem. Nic nie jest tu grzeczne i obyczajowo poprawne. Berger nie ma zahamowań wobec literackiego pierwowzoru. Co mu pasuje, zostawia, a co nie, odrzuca, wstawiając własne pomysły i fantazje. Kluczem do zmian jest hiszpańska kultura, tradycja i obyczajowość. To przez nie jak przez filtr przepuszcza baśniowe postacie i niezmieniane od lat fabularne motywy ich postępowania.

Baśniowa proweniencja nie przeszkodziła Bergerowi w osadzeniu akcji „Śnieżki" w konkretnym miejscu i czasie. To hiszpańska Andaluzja z jej stolicą Sewillą. Tam w 1910 roku żył z piękną żoną o imieniu Carmen (Imma Cuesta) i cieszył się uwielbieniem tłumów sławny torreador Villalta (Daniel Gimez Cacho).

Podczas corridy błysk flesza natrętnego fotografa rozjuszył pokonanego już, jak się wydawało, byka. Ten groźnie zranił Villaredę na oczach będącej w zaawansowanej ciąży żony. Carmen umiera przy porodzie, a okaleczony torreador omotany przez zdradziecką pielęgniarkę (Maribel Verdu) właściwie wyrzeka się córki.

Nie zdradzając dalszego ciągu misternie skonstruowanej fabuły, dodam tylko, że akcja przenosi się do roku 1929. Wówczas dorosła już córka torreadora (Macarena Garcia), także o imieniu Carmen, spotyka na swej drodze trupę wędrownych liliputów torreadorów (jest wśród nich także transwestyta).

To oni nazwali ją Śnieżką i wykorzystali wrodzony talent przydatny na corridzie. O zatrutym jabłku reżyser także pamiętał. Za to na finał miał własny, całkowicie zaskakujący pomysł. Kiedy ogląda się „Śnieżkę", nasuwa się naturalne porównanie z ubiegłorocznym oscarowym komediowym „Artystą" Michela Hazanaviciusa także zrealizowanym w konwencji kina niemego. Dla Pablo Bergera to nie zabawa, ale wysmakowany sposób na ekranową dramaturgię. Charakterystyczne czarno-białe, nieme obrazy i świadomie przerysowane aktorstwo posłużyły mu do stworzenia klimatu tajemnicy. Sprawiły, że ta z pozoru kiczowata stylistyka potrafi dziś także wzruszać.

 

 

 

 

Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu