Początkowo Boeinga bronił nawet prezydent Donald Trump. Teraz koncern spotyka się z krytyką dosłownie wszystkich: regulatorów, polityków inwestorów, przedstawicieli linii lotniczych i konsumentów.
Szok po dwóch katastrofach był nieunikniony w sytuacji, kiedy w bardzo do siebie podobnych wypadkach zginęło 346 pasażerów i członków załogi. Tyle, że dopiero po tym, jak spadł samolot Ethiopian Airlines zostały ujawnione doskonale znane już wcześniej niepokojące praktyki stosowane przez Boeinga, takie jak naciski na przyspieszoną certyfikację Maxów, wymóg dopłat za niektóre urządzenia ułatwiające prowadzenia maszyny, wreszcie naciski na wcześniej bardzo pobłażliwą Federalną Agencję Lotnictwa (FAA), aby opóźniła uziemienie Maxów. Amerykanie zrobili to jako ostatni, 13 marca. Te naciski wymógł na prezydencie Trumpie podczas rozmowy telefonicznej prezes koncernu, Dennis Muilenburg. Bezpośrednio po niej prezydent USA powiedział coś, czego nie powinien powiedzieć: o wysokich wymaganiach wobec pilotów, którzy latają zaawansowanymi technologicznie Maxami.