Z jednej strony ograniczyła klientom dostęp do wielu sklepów, a z drugiej przyspieszyła popularność zakupów w sieci. Zniechęciła do zakupu wielu towarów, ale też zmobilizowała do zainteresowania się w większym stopniu innymi. Nie ma wątpliwości, że handel nie ma jednakowej oceny okresu pandemii, ograniczeń, jakie go z tego powodu dotykały, i koniec końców konsekwencji finansowych. Tę różnorodność scenariuszy, jakie Covid-19 przygotował biznesom zajmującym się sprzedażą, widać po rozbieżnych zmianach zaległości w poszczególnych gałęziach handlu.
Cała branża, handel hurtowy i detaliczny, w tym pojazdami, od końca marca zeszłego roku do końca lutego tego roku, zwiększyła zaległości o 2,5 proc., stosunkowo niewiele bardziej, niż miało to miejsce w przypadku firm z wszystkich sektorów łącznie, gdzie było to 2,2 proc. Na ponad 192 mln zł nowych przeterminowanych zobowiązań handlu jedna czwarta przypadła na hurtowy i detaliczny handel pojazdami.
Co z pewnością nie zaskakuje, bo akurat sprzedaż samochodów nie może uznać minionego roku za udany. Z kolei 82 mln zł z puli 192 mln zł jest zasługą handlu detalicznego z wyłączeniem sprzedaży aut. Specjalistyczne sklepy z komputerami i oprogramowaniem, zapewne w związku z tym, że przez wiele miesięcy były zamknięte, podwyższyły zaległości z 56 do 81 mln zł, sklepy odzieżowe o 9 proc., do ponad 165 mln zł, sklepy z grami i zabawkami o ponad jedną trzecią, do prawie 15 mln zł, sklepy z dywanami o 15 proc., do 10,7 mln zł. O min. 10 proc. lub więcej podwyższyły się też przeterminowane zobowiązania sprzedających w detalu tekstylia, artykuły piśmiennicze, kwiaty czy zegarki i biżuterię. Można by tak wymieniać dalej, ale jednocześnie spadły zaległości, a w najgorszym przypadku nie zmieniły się, u handlujących żywnością, alkoholami czy meblami. Charakterystyczną dla pandemii zmianą jest też przyhamowanie przyrostu zaległości e-handlu. Firmy e-commerce, które wcześniej potrafiły mieć przez rok kilkudziesięcioprocentowy skok wartości nieopłaconych faktur i kredytów, teraz za 11 miesięcy pokazują niecałe 4 proc. wzrostu.
Łączne przeterminowane zobowiązania sektora handlowego wobec dostawców i banków zbliżają się już do 7,95 mld zł i stanowią najwyższą kwotę zaległości wśród sektorów gospodarczych. Z pewnością jest to ogromna bolączka wielu kooperujących z handlem biznesów, choćby m.in. przemysłu czy transportu, któremu ostatnio nie wiedzie się najlepiej. Drugie w kolejności, po handlu, pod względem poziomu zaległości jest przetwórstwo przemysłowe, które ma 5,8 mld zł przeterminowanych płatności na rzecz dostawców i banków, ale też trzy razy mniej firm, które nie dają rady płacić w terminie niż w handlu, gdzie takich podmiotów jest już ponad 75 tys. W ostatnich 11 miesiącach w handlu przybyło jeszcze prawie tysiąc niesolidnych płatników (w statystykach uwzględniamy zarówno przedsiębiorstwa aktywne, jak i zawieszone i zamknięte). Wycofująca się powoli pandemia daje jednak handlowi nadzieję na odbicie. Pozostaje trzymać kciuki, by zadziałał efekt odłożonej konsumpcji, który po uporaniu się z Covid-19 podbije sprzedaż i napędzi sklepom klientów. Niestety, handel jest pełen obaw przed postpandemiczną rzeczywistością. Według jednego z naszych badań wśród mikro, małych i średnich firm, zdaniem reprezentantów branży handlowej, głównie w tradycyjnym wydaniu, trwałe konsekwencje zmian zachowań klientów wyniesionych z lockdownów w opinii niemal trzech na 10 firm będą dla nich negatywne.
Bardziej od handlu, który musi się zmierzyć z rosnącą popularnością zakupów w sieci, rewolucji, jakiej na trwałe może dokonać pandemia w działaniach klientów, boją się jedynie usługi.