Takie wnioski wypływają z przygotowanego w Urzędzie Regulacji Energetyki dokumentu „Mapa drogowa uwolnienia cen dla wszystkich odbiorców”, do którego dotarła „Rz”. Zawiera on propozycje takich zmian w prawie, by od stycznia 2009 r. firmy sprzedające energię gospodarstwom domowym (w sumie 13,5 mln odbiorów) nie musiały już się starać o zatwierdzenie taryf. W obecnych warunkach nie jest to jeszcze możliwe.
Według URE, choć formalnie w Polsce funkcjonuje już wolny rynek energii, a każdy klient ma prawo wybrać firmę, od której kupi energię, najliczniejsza grupa odbiorców nie może w pełni z tego przywileju korzystać. Powód jest prosty. Ci, którzy zużywają niewiele energii, nie są dla jej sprzedawców atrakcyjnymi klientami. Na rynku nie ma więc odpowiednich ofert dla nich. Na dodatek zasady i procedury zmiany sprzedawcy są niejednolite. Dlatego URE z jednej strony sugeruje ich uproszczenie, by można było zmienić sprzedawcę w ciągu 30 dni, a z drugiej argumentuje, że dopóki tak się nie stanie, dopóty odbiorcy muszą być chronieni. W efekcie obowiązek zatwierdzania cen przez szefa urzędu jest na razie konieczny.
W dokumencie znalazł się też wniosek o ochronę tzw. odbiorców wrażliwych, czyli osób najbiedniejszych, którzy najbardziej są narażeni na odcięcie prądu z powodu niepłacenia wyższych rachunków. I sugeruje, by pomoc zapewnić tej grupie klientów ustawowo. Obecnie w naszym prawie nie ma takiego pojęcia jak „odbiorca wrażliwy” ani zasad pomocy, na jaką mogliby liczyć po całkowitym uwolnieniu cen. Urząd sugeruje, by firmy – sprzedawcy energii we współpracy z samorządami również przygotowywały programy pomocy dla tej grupy. – Może to dotyczyć 5 – 10 proc. odbiorców. Tyle osób co najmniej raz nie zapłaciło rachunku za prąd – szacują przedstawiciele spółek energetycznych.
Szef URE uważa też, że zanim nastąpi uwolnienie cen, trzeba wzmocnić nadzór nad koncernami energetycznymi, by nie nadużywały swej pozycji rynkowej. A takie obawy są uzasadnione, bo w efekcie przeprowadzonej przez Skarb Państwa konsolidacji pozostały cztery duże firmy. Skoro Polska Grupa Energetyczna ma 32-proc. udział w rynku sprzedaży, a druga co do wielkości – Tauron, ponad 20-proc., to pokusa, by wykorzystać ten atut przy ustalaniu cenników, jest bardzo duża.
Konsolidacja doprowadziła do utworzenia koncernów, które łączą w sobie zarówno produkcję, jak i przesył oraz sprzedaż prądu. Prezes URE postuluje zatem, by przyznano mu możliwość częściowego kontrolowania finansów tych firm. Chodzi o ustalenie przepływów kosztów i przychodów między poszczególnymi rodzajami działalności holdingu. W tym kontekście też nabiera znaczenia fakt niezależności spółek, które pełnią rolę operatora systemu dystrybucji. Każdy koncern ma takich operatorów, stąd obawy, czy nie będą oni służyć tylko jego interesom.