Dla warszawskiej giełdy mijający tydzień był jednym z najsłabszych w tym roku. Ceny akcji największych firm spadły o 4,7 proc. Gorzej było tylko w styczniu, kiedy w ciągu pięciu dni akcje straciły 6,5 proc.

W najbliższych dniach możemy zaobserwować korekcyjny ruch w górę w związku z osiągnięciem przez indeks dość istotnych technicznie poziomów. Jednak ogólny obraz pozostanie wciąż słaby.

Wciąż widać brak chętnych na akcje, a z funduszy odpływają środki i w związku ze zbliżającymi się wakacjami ten proces może się tylko nasilić. Od początku roku inwestorzy wycofali z funduszy o 17 mld zł więcej, niż wyniosła wartość nowych wpłat. Na czynniki krajowe nakłada się problem ogólnoświatowego wzrostu cen. Rosnąca inflacja powoduje, że na rynku pojawia się coraz więcej alternatywnych dla giełdy sposobów lokowania pieniędzy. Ponieważ ta sytuacja szybko się raczej nie zmieni, w perspektywie tygodni nie należy się spodziewać poprawy na rynku.

Kolejny tydzień taniały obligacje. I mogą dalej tanieć. Rentowność dwuletnich obligacji może przekroczyć 7 proc. W ubiegłym tygodniu ich oprocentowanie wzrosło o 12 punktów bazowych. Dochodowość obligacji dwuletnich wynosi już 6,93 proc. – najwięcej od końca 2004 roku.

Za dalszym spadkiem cen przemawiają piątkowe dane o majowej inflacji, która wyniosła 4,4 proc. Jeśli poniedziałkowe dane o wynagrodzeniach okażą się wyższe niż rynkowy konsensus (11,5 proc.), to RPP otrzyma kolejny poważny argument za podwyżkami stóp procentowych.