Cenowe rekordy

- Książki z supereksilibrisem mogą być 20-30 razy droższe od takich samych egzemplarzy bez supereksilibrisu - mówi Andrzej Osełka, antykwariusz

Publikacja: 18.06.2008 21:30

Cenowe rekordy

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Po niedawnej aukcji w antykwariacie Lamus (www.lamus.pl) kolekcjonerzy mówią o cenowym przełomie na rynku bibliofilskim.

Andrzej Osełko:

Wyraźnie wyższe ceny uzyskały zabytkowe grafiki. Za 120 tys. kupiono akwafortę Canaletta „Widok Warszawy” z 1772 r. (cena wyw. 75 tys. zł). Artysta stworzył trzy porównywalne widoki stolicy. Na aukcji w grudniu 2007 r. sprzedaliśmy inny widok z tego cyklu za 105 tys. zł. Z kolei „Plan Warszawy” Tirregaile’a z 1762 r. kupiono teraz za 105 tys. zł (60 tys. zł). Porównywalną odbitkę kilka lat temu sprzedaliśmy za 75 tys. zł. „Mapa Polski” z 1672 r. została sprzedana za 50 tys. zł, a więc za cenę, za jaką zwykle sprzedawane są całe atlasy. Miały na to wpływ rzadkość i pierwsza edycja. Kupił to kolekcjoner, wytrawny znawca map. Kolejne edycje tej mapy kosztują ok. 4 tys. zł.

Grafikę „Zjazd w Grodnie” M. Zündta z 1568 r. sprzedaliśmy teraz za 95 tys. przy cenie wywoławczej 40 tys. zł. Jest to nieprawdopodobna rzadkość! Dr Tomasz Niewodniczański, wielki kolekcjoner kartografii, ma w swoich zbiorach egzemplarz, ale był zaskoczony, gdy się dowiedział, że ta grafika pojawiła się na rynku. Jej kupnem zainteresowane było muzeum w Grodnie, ale zrezygnowało, zapewne ze względu na trudności z uzyskaniem zezwolenia na wywóz tego zabytku z Polski. Dyrektor muzeum w Grodnie był nawet na aukcji.

Można podać przykłady takich samych lub porównywalnych grafik, które wcześniej były na aukcjach, ale teraz osiągnęły istotnie wyższe ceny. Nawet popularniejsze grafiki z XIX w. miały spore przebicie. Na przykład „Widok Krzemieńca” kupiono za 9 tys. zł (4 tys. zł). W sumie na aukcji kupiono 80 proc. oferty, a w ciągu kilku dni po niej jeszcze ok. 10 proc.

Skoro padły rekordowo wysokie ceny, może wzrośnie niska od lat podaż? Łatwiej będzie przekonać kolekcjonerów, aby pozbywali się białych kruków.

Jeśli chodzi o wspomnianą grafikę „Zjazd w Grodnie”, wiele lat przekonywaliśmy właściciela do sprzedaży. Kolekcjonerzy pozbywają się skarbów tylko wtedy, kiedy za uzyskane kwoty mogą zdobyć coś ważnego do zbioru lub istotnie polepszyć jakość życia.

Padły też np. rekordowe ceny dokumentów z XVIII w.

Za 17 tys. zł kupiono dokument podpisany przez króla Władysława IV (4 tys. zł). Dyplom nadania Orderu Orła Białego Ksaweremu Sapiesze z 1792 r. z podpisem Stanisława Augusta Poniatowskiego kupiono za cenę wywoławczą, tzn. 18 tys. zł.

Wspólnym mianownikiem najdroższych obiektów jest ich wielka wartość historyczno-patriotyczna.

Najdroższe są polonika. Wystawiliśmy piękny i rzadki widok Amsterdamu, ale spadł z licytacji, choć miał stosunkowo niską cenę 3 tys. zł. Porównywalnej klasy grafiki o polskiej tematyce sprzedawane są po 9 – 10 tys. zł. Kronikę litewsko-polską Stryjkowskiego sprzedaliśmy drogo, bo za 60 tys. zł (wyw. 25 tys. zł), mimo sporych ubytków w egzemplarzu. Porównywalne dzieło o historii Francji czy Niemiec nie uzyskałoby na krajowym rynku nawet 10 tys. zł.

Kolekcjonerzy często podkreślają, że w przypadku przedmiotów najrzadszych nie ma takiego pojęcia jak przepłacanie.

Rośnie zamożność społeczeństwa. Stosownie do tego klienci gotowi są płacić najwyższe ceny za obiekty najrzadsze, najbardziej prestiżowe. W kolekcjonerstwie istnieje pojęcie ceny amatorskiej. Kolekcjoner płaci każdą cenę, aby zdobyć przedmiot. W przypadku poszukiwanych obiektów, które pojawiają raz na dziesięć lat lub rzadziej, to wrażenie przepłacenia jest chwilowe. Kolekcjonerzy oswajają się z rekordowo wysokimi cenami, które zaczynają obowiązywać w codziennej sprzedaży.

Powiedział pan wcześniej, że rynek bibliofilski jest bardzo płytki.

Na naszych aukcjach bywa kilkuset bibliofilów, wysyłamy ok. 1000 katalogów. W przypadku pozycji droższych niż 10 tys. zł grupa klientów topnieje do kilkudziesięciu osób. Jeśli zaś poprzeczkę cenową podniesiemy do 80 tys. zł, to na placu boju pozostaje najwyżej kilkunastu klientów w kraju.

Niezawodnie drożeją książki dziecięce.

Zwłaszcza idealnie zachowane, bo jest ich niewiele, ilustrowane przez legendarnych artystów. Pierwszą edycję „Lokomotywy” Tuwima z 1938 r. sprzedaliśmy za 1 tys. zł (wyw. 300 zł), gdy niejeden starodruk kupiono zdecydowanie poniżej tej kwoty. Od lat konsekwentnie drożeją książki w ładnych oprawach wydawniczych z XIX lub początku XX w. Osiągają ceny ok. 1000 zł, a jeszcze pięć lat temu można je było upolować za 80 – 100 zł.

Jaki wpływ na cenę ma pochodzenie książki?

Książki z superekslibrisem mogą być nawet 20 – 30 razy droższe od takich samych egzemplarzy bez superekslibrisu. Mieliśmy pojedyncze tomy książek francuskich o nieciekawej tematyce. Sama taka książka mogła kosztować 100 zł. Ale gdy na okładce widniał odciśnięty superekslibris historycznej rodziny, kupowano ją za 4 – 5 tys. zł.

Co jest niedoszacowane?

Druki ulotne są tanie, bo nieefektownie wyglądają. Są to ulotki lub broszurki wydane zwykle na marnym papierze. To przykład, jak ważna w bibliofilstwie jest uroda druku, a nie tylko sama jego treść czy rzadkość. Na przykład wyjątkowo rzadkie odezwy z powstania listopadowego można kupić po 100 – 200 zł. Druki ulotne z powstania warszawskiego też nie mają należytej ceny. Podobnie druki „Solidarności” dopiero zaczynają budzić zainteresowanie.

Cenowymi przebojami aukcji są w dalszym ciągu przede wszystkim pozycje piękne, w idealnych stanach: kroniki, herbarze polskie, książki z oryginalnymi grafikami, o tematyce ziemiańskiej, starej medycynie, która niegdyś była wiedzą z pogranicza magii i pełna jest obyczajowych ciekawostek.

Coraz częściej pojawiają się na aukcjach książki wydane po 1945 r. To okazja dla mniej zamożnych bibliofilów.

Poszukiwane są pierwsze wydania tomików wielkich polskich poetów z lat 50. lub 60. XX w. Na razie są niedoszacowane. Wystawiliśmy pierwodruk „Barbarzyńcy w ogrodzie” Zbigniewa Herberta. Został sprzedany za 200 zł przy cenie wywoławczej 60 zł. Tomik „Struna światła” z 1956 r. sprzedaliśmy za 380 zł (80 zł). Tomik Herberta „Hermes, pies i gwiazda” od razu wyceniliśmy na 150 zł, ponieważ zawiera autograf autora. Bez autografu kosztowałaby ok. 50 zł, a sprzedany został za 240 zł. „Zaczarowana dorożka” Gałczyńskiego z ilustracjami Krystyny Wróblewskiej z 80 zł doszła do 220 zł, choć nie było to nawet pierwsze wydanie.

Rz: Po niedawnej aukcji w antykwariacie Lamus (www.lamus.pl) kolekcjonerzy mówią o cenowym przełomie na rynku bibliofilskim.

Andrzej Osełko:

Pozostało 98% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy