Ostatnie dwie sesje śmiało można uznać za korektę wtorkowego mocnego wzrostu. Wczoraj przy malejących obrotach WIG i WIG20 co prawda przez większą część dnia notowane były po zielonej stronie, ale wynikało to głównie z niskiego zamknięcia sesji w środę. Cały ponad 1-proc. spadek WIG20 dokonał się przecież na końcowym fixingu głównie za sprawą arbitrażystów. Dlatego wczoraj notowania rozpoczęły się od zwyżki, przez cały dzień jednak indeksy spadały. Na koniec sesji WIG20 minimalnie spadł o 0,12 proc., a wartość WIG wzrosła o 0,27 proc. W lepszej sytuacji ponownie były średnie spółki – mWIG40 zyskał 1,5 proc.

Według maklerów dwa dni korekty nie są jeszcze zanegowaniem pozytywnego sygnału, jakim był wzrost na sesji we wtorek. Do tego potrzebny byłby zdecydowany spadek WIG20 poniżej poziomu 2600 pkt na zakończeniu notowań.

Na zachodnioeuropejskich parkietach czwartek był drugim dniem spadków. Obawy przed spowolnieniem gospodarczym nie pozwoliły inwestorom na kupowanie akcji, a decyzje Europejskiego Banku Centralnego i Banku Anglii o pozostawieniu stóp na niezmienionym poziomie nie wprowadziły niczego nowego w postrzeganie rynku. Analitycy z Citigroup przestrzegli przed inwestycjami w hiszpański sektor bankowy. Według nich czeka go okres poważnej dekoniunktury i spadek rentowności. Kiepskie informacje nadeszły także z Niemiec. Ministerstwo Gospodarki podało, że kolejny miesiąc malały zamówienia w przemyśle. Indeksy w Londynie, Frankfurcie i Paryżu kończyły dzień na sporych minusach. Dużym spadkiem zakończyły się notowania w USA (Dow Jones i S&P500 –2,99 proc., Nasdaq – 3,20 proc). Słabe dane z rynku pracy przeważyły nad lepszym od prognoz sierpniowym odczytem wskaźnika ISM badającego aktywność amerykańskich usług oraz wzrostem sprzedaży Wal-Martu.