Jedynym ratunkiem dla gospodarki 300-tysięcznej wyspy może być pomoc od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Takie opinie pojawiają się wśród ekonomistów po tym, jak na rynku finansowym zapanował chaos, a rząd przejął trzy największe banki.

Analitycy uważają, że pożyczka w wysokości około 4 mld euro, jaką Islandia negocjuje z Moskwą, nie będzie wystarczająca. Misja MFW już udała się na wyspę. Wczoraj wybrała się tam także delegacja brytyjskiego Ministerstwa Skarbu, aby odzyskać 1 mld funtów brytyjskich depozytów. Zdaniem Brytyjczyjków przejęcie przez rząd prywatnych wkładów jest nie do zaakceptowania. – Poprosiliśmy władze Islandii o zwrot pieniędzy, które powinny pozostać w Wielkiej Brytanii – oświadczył brytyjski premier Gordon Brown.

Austriacki Erste Bank oszacował swoje potencjalne straty w Islandii na 300 mln euro. Rai-ffeisen Zentralbank potwierdził swoje zaangażowanie na wyspie, ale nie ujawnił kwoty. Banki Finlandii mówią o 200 mln euro depozytów.

Wczoraj ok. 200 mieszkańców Reykjaviku protestowało przeciwko polityce Davida Oddssona, prezesa banku centralnego, a wcześniej premiera. Śpiewali „Pozostań spokojny, kiedy cię okradamy’’.