Wciąż jest za wcześnie na odpowiedź, kiedy i jak skończy się kryzys w Stanach Zjednoczonych czy w strefie euro. Można już jednak pokusić się o odpowiedź, kto na tym kryzysie najwięcej straci, a kto może zyskać.
Zaledwie półtora roku temu zagraniczni analitycy i rynki wieszczyli krach na wschodnich peryferiach UE, czyli w krajach Europy Środkowo-Wschodniej (UE10). Krach faktycznie jest, ale na południowo-zachodnich peryferiach UE, czyli w krajach świnkach (od ang. PIIGS – Portugal, Ireland, Italy, Greece, Spain).
Kilkanaście miesięcy temu nikomu nie przychodziło do głowy porównywanie rentowności obligacji Hiszpanii i Słowacji, Grecji i Węgier czy Portugalii i Polski. Spadek spreadów na obligacjach rządowych z kilkuset do kilku punktów bazowych i to na korzyść krajów naszego regionu zmienił ostatnio i tę perspektywę. Czy nowe kraje członkowskie na wschodnich peryferiach UE zajmą więc miejsca krajów na zachodnich peryferiach Unii?
?
Przez ostatnią dekadę kraje świnki skonsumowały praktycznie wszystkie owoce ok. 20 lat reform, w tym związanych z akcesją do UE. Od sukcesu do porażki niedaleka zatem droga zwłaszcza w małych w skali globalnej i peryferyjnych gospodarkach, a do takich należą praktycznie wszystkie kraje na zachodnich, południowych czy wschodnich obrzeżach Unii, za wyjątkiem Włoch. Jeszcze w 2000 r. deficyt fiskalny w krajach świnkach wynosił średnio 0,7 proc. PKB, gdy w krajach UE10 było to średnio 3,7 proc. PKB, ale już w 2009 r. wzrósł on odpowiednio do poziomu 10,8 proc. PKB i 6,1 proc. PKB. W krajach świnkach deficyt fiskalny wzrósł zatem ponad 15-krotnie w trakcie dekady, gdy w krajach UE10 „tylko” dwukrotnie.