Demonstranci w Atenach szykowali się wczoraj do marszu na parlament, by nie dopuścić do zatwierdzenia reformy emerytalnej. Okazało się, że nie mają po co iść, bo deputowani zatwierdzili reformę w nocy ze środy na czwartek. Pakiet greckich ustaw finansowych ma był głosowany odrębnie.
Związkowcom udało się jednak sparaliżować wczoraj kraj szóstym od lutego strajkiem generalnym. Stanął transport publiczny, nie wyszły gazety, zamilkły rozgłośnie radiowe i telewizyjne, a służba zdrowia przyjmowała jedynie w nagłych wypadkach. Zamknięta była większość banków, nie pracowali celnicy, urzędy skarbowe i prawnicy. Nie przyszli do pracy również pracownicy parlamentu, którzy postanowili się przyłączyć do protestu. Lotniska między 9 a 13 nie przyjmowały samolotów, bo strajkowali kontrolerzy lotów. Operatorzy promów zablokowali porty, aby nie pozwolić na jakąkolwiek działalność łamistrajków.
Reforma emerytalna przeszła większością 22 głosów (159:137). Premier Grecji Jeorjos Panandreu nie ukrywał, że obawiał się o wynik głosowania, bo mogło się stać tak jak w maju, kiedy kilku deputowanych z rządzącej partii Pasok głosowało przeciwko wprowadzeniu pakietu oszczędności. Reforma nie tylko podwyższa wiek emerytalny z 60 do 65 lat, a w niektórych przypadkach nawet z 50 do 65 lat zarówno dla sektora publicznego, jak i prywatnego, ale i obniża niektóre wypłaty. Zakłada również, że świadczenia emerytalne można pobierać dopiero po 40 latach składkowych, a nie po 37 latach, jak było dotychczas.
Zdaniem Brukseli, gdyby obecny system emerytalny w Grecji pozostał bez zmian, w najbliższych latach wypłaty świadczeń sięgnęłyby 24 proc. PKB, czyli dwukrotnie więcej niż w 2007 roku. Grecka emerytura wynosi ok. 95 proc. zarobków osoby, która decyduje się na odejście z pracy. Przy tym prawo do wypłaty takiej emerytury mają też na przykład córki wojskowych, pod warunkiem jednak, że nie wyjdą za mąż. – Teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że emerytury obecnych 30- i 40-latków nie są zagrożone – mówił premier w parlamencie.
Według informacji opublikowanej w dzienniku ”Vima” 35 proc. badanych przez Kapa Research uważa, że zmiana systemu emerytalnego jest nieuczciwa, 14,2 proc. sądzi, że nie ma innego wyjścia i trzeba ją przeprowadzić, 29,6 proc. jest zdania, że nowa ustawa to ”katastrofa”.