Leszek Balcerowicz, autor reform u początku transformacji polskiej gospodarki, zwrócił się przeciwko – jak to dramatycznie ujął – groźnemu dla kraju pomysłowi zakupu BZ WBK przez PKO BP. Podważając wszelki sens tej transakcji i ryzykując przez to roztrwonienie swego autorytetu, prof. Balcerowicz nadał sprawie wymiar polityczny.
Tymczasem, jeśli spojrzymy na nią z dystansu, i ton krytyki, i racje w niej podniesione wydają się chybione. Niby dlaczego bowiem przejęcie banku przez bank – jakich było już parę na naszym rynku – miałoby być niebezpieczne dla polskiej gospodarki?
[srodtytul]Znakomita okazja[/srodtytul]
W normalnej sytuacji rynkowej sposobność przejęcia banku zdarza się rzadko. Nadzwyczajność naszej sytuacji bierze się skądinąd. Jest szansa na odkupienie dużego banku z rąk zagranicy. Irlandzki właściciel sprzedaje BZ WBK z nakazu regulatora i wskutek strat na swoim podwórku. PKO BP ma dla odmiany poparcie regulatora, mocny bilans i wystarczające zyski, by poważnie o takim zakupie myśleć.
Pojawia się niepowtarzalna chwila, by wykorzystać słabość zagranicznego konkurenta i wzmocnić pozycję. Z biznesowego punktu widzenia, a takim kierować się musi bank notowany na giełdzie, transakcja narzuca się w sposób niemal bezdyskusyjny. Nie widać tu bezpośrednich zagrożeń ani dla banku, ani dla jego gospodarczego otoczenia.