Interes banku, interes Polski

Niesłuszna jest opinia, że przejęcie Banku Zachodniego WBK przez PKO Bank Polski miałoby być niebezpieczne dla polskiej gospodarki

Publikacja: 30.07.2010 02:41

Interes banku, interes Polski

Foto: PARKIET, Andrzej Cynka And Andrzej Cynka

Red

Leszek Balcerowicz, autor reform u początku transformacji polskiej gospodarki, zwrócił się przeciwko – jak to dramatycznie ujął – groźnemu dla kraju pomysłowi zakupu BZ WBK przez PKO BP. Podważając wszelki sens tej transakcji i ryzykując przez to roztrwonienie swego autorytetu, prof. Balcerowicz nadał sprawie wymiar polityczny.

Tymczasem, jeśli spojrzymy na nią z dystansu, i ton krytyki, i racje w niej podniesione wydają się chybione. Niby dlaczego bowiem przejęcie banku przez bank – jakich było już parę na naszym rynku – miałoby być niebezpieczne dla polskiej gospodarki?

[srodtytul]Znakomita okazja[/srodtytul]

W normalnej sytuacji rynkowej sposobność przejęcia banku zdarza się rzadko. Nadzwyczajność naszej sytuacji bierze się skądinąd. Jest szansa na odkupienie dużego banku z rąk zagranicy. Irlandzki właściciel sprzedaje BZ WBK z nakazu regulatora i wskutek strat na swoim podwórku. PKO BP ma dla odmiany poparcie regulatora, mocny bilans i wystarczające zyski, by poważnie o takim zakupie myśleć.

Pojawia się niepowtarzalna chwila, by wykorzystać słabość zagranicznego konkurenta i wzmocnić pozycję. Z biznesowego punktu widzenia, a takim kierować się musi bank notowany na giełdzie, transakcja narzuca się w sposób niemal bezdyskusyjny. Nie widać tu bezpośrednich zagrożeń ani dla banku, ani dla jego gospodarczego otoczenia.

Te przesłanki stanowią o ekonomicznej racjonalności oferty kupna, jaką zdecydował się przedłożyć PKO BP. Aktorzy rynkowi przyjęli decyzję banku ze zrozumieniem, jako że wzmacnianie pozycji należy do głównych celów strategicznego zarządzania firmą, a akwizycje są do tego podstawowym środkiem.

Przychylnie o sensowności fuzji wypowiadali się na tych łamach m.in. Sebastian Buczek (szef Quercus TFI) i Wojciech Sobieraj (prezes Alior Banku) – liderzy udanych przedsięwzięć na rynku finansowym. Także analitycy zajmujący się wpływem fuzji i akwizycji na wycenę spółek publicznych nie przestraszyli się perspektywy transakcji. Nie dostrzegają większych zagrożeń poza tymi, które mogłyby wynikać z nieumiejętnej konsolidacji podmiotów. Przeciwnie, wielu, choć obwarowuje to zastrzeżeniami, wskazuje na korzyści, jakie PKO BP przynieść może połączenie z dynamiczniejszym partnerem. W ocenie – nie tyle komentatorów, co uczestników rynku – planowane przez PKO BP przejęcie jest zasadne i leży w jego interesie.

Ogólnogospodarcze skutki transakcji również nie zapowiadają się groźnie. PKO BP pozostaje źródłem stabilności sektora. Jako jedyny duży bank nie tylko nie ograniczył skali kredytowania, ale ją zwiększył. Siłę kapitałową PKO BP potwierdził ostatnio znakomity wynik, jaki uzyskał w testach odporności. Dzięki przejęciu bank może wprawdzie zwiększyć udziały w rynku i utrwalić pozycję lidera, który wyznacza w działalności depozytowej i kredytowej benchmark dla mniejszych instytucji, ale daleko mu będzie do uzyskania pozycji dominującej. Zamierzona przezeń fuzja może co najwyżej wywołać – jak prognozują analitycy – następną falą konsolidacji w branży.

Tylko od umiejętności i doświadczenia kierownictwa PKO BP zależeć będzie, czy wykorzysta szansę, jaką da mu skokowy wzrost aktywów i zwiększony udział w zyskach generowanych przez cały sektor. Trafnie pisał już o tym Krzysztof Rybiński (były wiceprezes NBP), a Leszek Balcerowicz nie wykazuje przekonująco, by tak realizowane aspiracje PKO BP mogły mieć negatywne skutki dla interesu Polski. Nie stąd więc brać się mogą zagrożenia dla gospodarki, które widzi zasłużony dla polskiej transformacji ekonomista.

[srodtytul]Co z polityką?[/srodtytul]

Skoro sens biznesowy transakcji jest oczywisty, pozostaje ostatni towarzyszący jej czynnik ryzyka, który może być źródłem zagrożeń nie tyle dla stabilności sektora bankowego, ile dla sposobu, w jaki funkcjonuje gospodarka. To ryzyko polityczne. Dziś jest ono tożsame głównie z ryzykiem niestabilności władz banku, których mandat zależał dotąd od koniunktury politycznej. Prof. Balcerowicz formułuje to ryzyko inaczej: przejęcie banku prywatnego przez bank państwowy prowadzi do szkodliwej dla kraju renacjonalizacji. Co więcej, samo udzielenie przez rząd wsparcia dla PKO BP w staraniach o przejęcie konkurenta jest już w jego opinii groźne, bo prowadzi do upolitycznienia banku i gospodarki.

Z zarzutem renacjonalizacji polemizować prawie nie sposób. Nie ma o niej mowy, skoro nikt nie instaluje w banku zarządu komisarycznego, skoro bank działa zgodnie z giełdowym ładem korporacyjnym, a jego kierownictwo wypełnia swe obowiązki, mając na uwadze interes wszystkich akcjonariuszy. Mamy do czynienia ze zwykłym przejęciem banku przez bank. Na dodatek, gdyby do fuzji doszło, w połączonym podmiocie udział Skarbu Państwa uległby zmniejszeniu, a sfera wolnego rynku nawet by się symbolicznie poszerzyła.

Ważniejsze i bardziej zrozumiałe są obawy o upolitycznienie banku i prowadzonych przezeń operacji. Wynikają one wg Leszka Balcerowicza z dwóch okoliczności. Po pierwsze, nabywcą banku prywatnego ma zostać bank krajowy, który ma w akcjonariacie państwo. Po drugie, nabywca cieszy się tegoż państwa poparciem. Twierdzę, że niezwyczajność sytuacji w pełni tłumaczy, dlaczego żadna z tych okoliczności nie powinna jednak budzić obaw.

PKO BP dowiódł, osiągając najwyższe miejsca w rankingach rynkowych, że w dobrze regulowanym otoczeniu instytucjonalnym negatywne oddziaływanie polityki na zarządzanie bankiem da się zminimalizować. Pokazał też, że obecność stabilnego krajowego kapitału, choćby państwowego, może być dobroczynna dla prowadzonej przez bank akcji kredytowania gospodarki. Wobec wymuszonej przez kryzys sprzedaży udziałów BZ WBK przez AIB wśród krajowych podmiotów tylko PKO BP był zdolny na czas zmobilizować potrzebne fundusze. To była też zapewne jedyna przyczyna, dla której stanął on do rozgrywki w pojedynkę.

Mimo wad i niedostatków, jakie wiążą się z własnością państwową, bank wykazał, że reprezentuje wiarygodny kapitał, że potrafi wypracować odpowiednią strategię i że jest zdeterminowany w swym zamiarze. Nie ma podstaw, by podejrzewać, że decyzja PKO BP o przystąpieniu do przetargu nie była oparta na rachunku ekonomicznym.

Trudno jest zatem zrozumieć oczekiwanie prof. Balcerowicza, by wyłączyć z przetargu akurat ten bank tylko dlatego, że wciąż ma państwo w akcjonariacie. Po dwóch dekadach transformacji spółki publiczne z udziałem Skarbu są dziś mimo wszystko dużo lepiej zarządzane niż u jej początków. Nie można im zabraniać uczestnictwa w grze rynkowej na równych prawach z kapitałem prywatnym, tak jak nie można im odmawiać racjonalności ekonomicznej tylko z powodu gorszego, bo państwowego pochodzenia. W przeciwnym razie powinniśmy pozwolić im spokojnie sczeznąć.

[srodtytul]Korzystne wsparcie[/srodtytul]

Równie przeszacowane wydaje się ryzyko upolitycznienia banku na skutek wyrażania przez przedstawicieli rządu – i to w sposób ostrożny i wyważony – poparcia dla inicjatywy PKO BP. Skarb jako jeden z akcjonariuszy ma prawo oceniać skutki działań spółki, w której ma udziały. Ma prawo ją wspierać, jeśli w jego ocenie prowadzi to do wzrostu jej wartości.

Tu taka sytuacja występuje, nawet jeśli obserwatorowi nie przypada to do gustu. Dzięki poparciu dominującego właściciela bank ma jeszcze jeden atut, brany pod uwagę przy sprzedaży nie tylko przez sprzedawcę, ale i regulatorów rynku. Zwiększa to szanse PKO BP na wygraną. Bez zamanifestowania mocnego poparcia polskich władz nasz nieszczęsny związek piłkarski prawa do organizacji Euro 2012 raczej by nie uzyskał…

Nie wypada jednak żywić ultraliberalnego przekonania, że każde wsparcie przedsięwzięć gospodarczych przez polityków jest z definicji złe, bo to nieprawda. Chyba tylko w idealnym świecie ekonomii neoklasycznej korporacje, przeprowadzając ponadgraniczne transakcje, obywają się bez pomocy państwa. W realnym – przy każdej większej międzynarodowej inwestycji uciekają się do pomocy rządów, argumentując, z reguły zasadnie, że co dobre dla nich, dobre i dla ich krajów. Nie inaczej jest i w tym przypadku.

Nie martwić, ale cieszyć zatem muszą zwiastuny tego, że w Polsce nastąpiła przemiana w myśleniu o sposobie, w jaki wolno i należy promować krajowy kapitał. Przy wszystkich ryzykach, jakie nieść może zaangażowanie rządu we wspieranie biznesu, porzucenie pasywnej postawy przy przyglądania się, jak krajowe firmy radzą sobie w rywalizacji z zagranicznymi konkurentami, może przynieść więcej korzyści niż zakłóceń rynkowych. Dzięki transformacji, którą zapoczątkował m.in. prof. Balcerowicz, urósł nie tylko polski kapitał. Okrzepła też państwowość i to na tyle, by móc aktywnie wspierać poważne inicjatywy gospodarcze, tak jak to z powodzeniem czynią rządy innych krajów, stojąc murem za swymi firmami w ich zagranicznej ekspansji.

Dodać by jeszcze można, że groźba upolitycznienia krajowych firm z udziałem kapitału państwowego maleje w tempie, w jakim postępuje budowa sprawnie funkcjonującej gospodarki rynkowej. Niemniej prof. Balcerowicz ma rację, zwalczając tę formę obecności polityki w gospodarce, która sprowadza się do czerpania ukrytych benefitów przez klasę polityczną. Takie poszukiwanie renty – zjawisko, które pod hasłem rent-seeking jest ważnym tematem ekonomii politycznej – należy z życia gospodarczego wypalać żelazem.

Ale nie ma profesor racji, gdy dopatruje się upolitycznienia w tym, że firma otrzymuje ze strony państwa pomoc, którą jako aktywny właściciel i rozumny kreator polityki gospodarczej ma ono obowiązek świadczyć. Co więcej, nieadekwatne w swej dramaturgii przestrogi przed polityzacją działań PKO BP prędzej mogą bankowi i wizerunkowi polskiej gospodarki zaszkodzić, niż uchronić od zła, przed którym się ostrzega.

Nie wiemy, czy PKO BP powiedzie się próba przejęcia. Wylicytowana cena może okazać się dla akcjonariuszy niekorzystna i skłonić bank do odstąpienia. Ale lwi pazur już pokazał i jeden z celów osiągnął. Nie ustąpił pola lokalnym rywalom. Wyrwał się z zaklętego kręgu niemocy, w którym próbują go zamknąć ci, co pesymistycznie widzą perspektywy polskiego kapitału. Dziś trzeba życzyć PKO BP, by dopiął swego. Jest to w jego interesie i w interesie polskiej gospodarki.

[i]Autor był zastępcą przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego. Obecnie jest wiceprezesem firmy konsultingowej ARIOCO[/i]

Leszek Balcerowicz, autor reform u początku transformacji polskiej gospodarki, zwrócił się przeciwko – jak to dramatycznie ujął – groźnemu dla kraju pomysłowi zakupu BZ WBK przez PKO BP. Podważając wszelki sens tej transakcji i ryzykując przez to roztrwonienie swego autorytetu, prof. Balcerowicz nadał sprawie wymiar polityczny.

Tymczasem, jeśli spojrzymy na nią z dystansu, i ton krytyki, i racje w niej podniesione wydają się chybione. Niby dlaczego bowiem przejęcie banku przez bank – jakich było już parę na naszym rynku – miałoby być niebezpieczne dla polskiej gospodarki?

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy