Ceny na polskim rynku sztuki

Obiekty z ceną wywoławczą 100–200 zł, sprzedają się za kilkaset do kilku tysięcy złotych - mówi Wojciech Niewiarowski, antykwariusz z Łodzi

Publikacja: 21.10.2010 01:07

Ceny na polskim rynku sztuki

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

[b]Rz: Dziesięć lat temu za 1,3 miliona zł (cena wyw. 1,2 mln zł) sprzedano na aukcji w Warszawie sztandarowy obraz Aleksandra Gierymskiego „W alei lipowej”, pochodzący z legendarnej kolekcji Ignacego Korwin-Milewskiego. Często słyszymy, że sztuka to superinwestycja. Czy dziś można by to dzieło sprzedać z zyskiem?[/b]

[b]Wojciech Niewiarowski:[/b] Wydaje mi się, że tak... Nie jestem tego pewien z zasadniczego powodu – ponieważ rynek w Polsce jest w tej chwili inny. Chociażby dlatego, że brakuje jest teraz inwestorów instytucjonalnych. Dziesięć lat temu, na rynku sztuki kupowały banki i towarzystwa ubezpieczeniowe. Na przykład w Krakowie Bank Przemysłowo-Handlowy kupował krakowiana, BRE tworzył kolekcję malarstwa z przełomu XIX i XX wieku. Warta kupowała w jednym z warszawskich domów aukcyjnych prawie na każdej aukcji. Nie mamy ścisłych danych, żeby ocenić, jak duży był wtedy udział inwestorów instytucjonalnych w rynku sztuki. Przypuszczam, że na poziomie ok. 50 – 60 proc. Teraz zabrakło instytucji. Dlatego nie jestem pewien, czy sprzedaż tego obrazu Gierymskiego przyniosłaby właścicielowi zysk.

Znam prywatne osoby, które przed laty na inwestycje kupowały wybitne dzieła w cenie powyżej miliona złotych. Liczyły na to, że w krótkim czasie z zyskiem odsprzedadzą je właśnie inwestorom instytucjonalnym. Niestety, ci wycofali się z rynku.

[b]Dlaczego się wycofali?[/b]

Nie wiem. Może dlatego, że kiedyś w większym stopniu w ich zarządach byli polscy menedżerowie?

[b]Wróćmy do pierwszego pytania. Ile dziś kosztowałby ten obraz Gierymskiego?[/b]

Wydaje mi się, że gdyby teraz pojawił się na aukcji, powinien mieć cenę wywoławczą ok. 2 milionów złotych.

[b]Załóżmy, że zostałby sprzedany za 2 miliony, czy to byłaby dobra inwestycja? Zwłaszcza gdy policzymy koszty sprzedaży, poniesione koszty utrzymania, tj. konserwacja lub ubezpieczenie.[/b]

Nasza rozmowa to oczywiście przysłowiowe gdybanie. Załóżmy, że dom aukcyjny potrąciłby 20 proc. marży, wtedy sprzedawca dostałby ok. 1,6 miliona zł.

[b]Czy po dziesięciu latach to godziwy zysk przy astronomicznej cenie zakupu wynoszącej 1,3 miliona zł?[/b]

Gdybym ocenił, że obraz ten może mieć cenę wywoławczą np. 4 mln zł i za tyle zostałby sprzedany, to pan redaktor mówiłby o doskonałym zysku z inwestycji...

[wyimek][b]100 złotych[/b] to cena wywoławcza obrazów najmłodszych artystów[/wyimek]

[b]W rozmowie kierujemy się zdrowym rozsądkiem i oceną kondycji krajowego rynku. Moim zdaniem 4 miliony to cena nierealna![/b]

Skąd pan redaktor to wie? Po to są szeroko nagłaśniane aukcje, żeby sprawdzać, co jest realne, a co nie! Nie potrafię odpowiedzialnie uzasadnić, czy cena 4 miliony jest realna! Proszę zauważyć, że w 2009 roku na rynku aukcyjnym nie sprzedano chyba żadnego obrazu w cenie powyżej miliona złotych. Ale w 2010 na pewno sprzedano obrazy droższe niż milion, ale nie na aukcjach tylko z galerii.

[b]Słyszymy opinie, że codzienny handel antykwaryczny dogorywa w cieniu handlu aukcyjnego, bo przy niskiej podaży przedmioty najpierw trafiają do domów aukcyjnych. Kiedy spadną z licytacji, dopiero są w codziennej sprzedaży. Przez to likwidowane są antykwariaty, bo ich potencjał handlowy jest osłabiony.[/b]

Nie zgadzam się! Kierowana przez mnie firma Rynek Sztuki (www.ryneksztuki.lodz.pl) miała wzrost obrotów w ubiegłym roku i w tym roku też tak będzie. Nie dzięki spektakularnym aukcyjnym sprzedażom, ale dzięki codziennej pracy. Antykwariaty i galerie są licznie zamykane dlatego, że przegrywają z gastronomią rywalizację o lokale lub dlatego, że marszandzi nie znajdują następców.

Likwidowane są przede wszystkim dlatego, że są trudne czasy dla branży. Mało jest dobrych obrazów, równocześnie mało jest klientów, co wynika z poczucia niepewności ekonomicznej w kraju. Nawet gdy ludzie dobrze zarabiają i mogą kupować taki luksus jak sztuka, to nie kupują jej, bo nie są pewni, że jutro też będą dobrze zarabiać. Przyczyną zastoju na rynku sztuki jest niepewność jutra, a więc czynnik psychiczny.

Kolejna przyczyna związana jest z budowaniem kolekcji. Przez 20 lat powstało sporo niezłych zbiorów lub kolekcji, które stanowią już w większości zamkniętą całość. Kolekcjonerzy nasycili się i przestali kupować. Ale także nie pozbywają się niczego ciekawego. Jeśli coś sprzedają, to rzeczy najsłabsze, które nie budzą zainteresowania nabywców. W mojej ocenie kryzys ekonomiczny nie dotyka Polski w takim stopniu jak innych państw europejskich. Natomiast samego polskiego rynku sztuki dotyka w stopniu istotnym! Nie potrafię jednak ocenić, na ile przyczyny ekonomiczne związane z globalnym kryzysem ekonomicznym o tym decydują.

[b]Radzicie sobie w Łodzi.[/b]

Znacznie poszerzyliśmy ofertę, przede wszystkim o sztukę najmłodszych artystów.

[b]Zaczęliście ją sprzedawać na aukcjach pierwsi kraju w 2006 roku. Dziś jest to już powszechny trend.[/b]

Wystawiamy obiekty z cena wywoławczą 100 – 200 złotych, sprzedają się za kilkaset do kilku tysięcy złotych. Przyjęliśmy zasadę, że całą wylicytowaną kwotę oddajemy młodemu artyście, oczywiście po potrąceniu podatku dochodowego. Obroty z jednej aukcji to jest ok. 100 tys. zł. Do wylicytowanych cen doliczamy 25 proc. marży i to jest nasz zysk. Na aukcjach promocyjnych mamy średnią ok. 88 proc. sprzedaży. Robimy takie dwie aukcje rocznie. Teraz dodatkowo wprowadziliśmy nowy produkt, nazwaliśmy to Aukcje Promocyjne Drugi Krok. Sprzedajemy na nich dzieła nieco starszych absolwentów akademii plastycznych. Kilka dni temu mieliśmy drugą taką aukcję, wstawił nam swoje dzieła nawet artysta z Grecji i sprzedały się. Na tej aukcji część obrazów sprzedała się w cenach 1,5 – 2 tys. zł. 24 października odbędzie się kolejna aukcja malarstwa i rzemiosła. Odbędzie się również aukcja ekstra map i atlasów.

[b]Stworzył pan modę na aukcje młodych, Desa w Krakowie planuje aukcję najmłodszych, Sopocki Dom Aukcyjny w grudniu zorganizuje drugą licytację najmłodszej sztuki, Polswiss Art zrobił cztery takie aukcje, podobnie Desa Unicum. Może rynek zbyt szybko nasyci się tą sztuką?[/b]

Klienci zaczną z tej oferty wyławiać perełki. Rynek stworzy nową hierarchię. Już obserwujemy, że na naszych aukcjach tworzy się czołówka najchętniej kupowanych autorów. Wypromowaliśmy grupę pracowitych i utalentowanych malarzy, którzy nie bali się konfrontacji z rynkiem. Na przykład Agnieszka Borkowska lub Bartłomiej Jarmoliński funkcjonują już nie tylko u nas na aukcjach, ale także w warszawskich domach aukcyjnych.

[b]Problemem krajowego rynku sztuki są falsyfikaty.[/b]

Falsyfikaty nie są problemem tylko rynku sztuki, ale każdego rynku markowych towarów. Różnica polega na tym, że na rynku markowej odzieży, produktów komputerowych czy płyt z muzyką zostały wypracowane praktyczne sposoby eliminowania z rynku falsyfikatów. Natomiast na rynku sztuki nie dopracowali się takich metod ani antykwariusze, ani policja, ani na przykład prokuratorzy.

[b]Jakie procedury są potrzebne?[/b]

Jeśli antykwariuszowi ktoś zgłasza do sprzedaży falsyfikat, to ten fałszywy przedmiot z mocy prawa powinien być niszczony, a nie z zasady oddawany właścicielowi!

[b]Właściciel odbiera falsyfikat i najczęściej sprzedaje gdzie indziej...[/b]

Falsyfikat nie przyjęty do sprzedaży w jednej firmie, zwykle wraca na rynek. Nie rozumiem dlaczego tak się dzieje, dlaczego nie może być zniszczony? Antykwariuszom zależy na tym, żeby sprzedawać rzeczy oryginalne! Cóż z tego, że antykwariusze wyłapują falsyfikaty. Gdy próbujemy kogoś tym zainteresować, nie ma odzewu. Jeśli nawet wkroczy policja, to prokuratora zwykle takie sprawy automatycznie umarza.

[b]Zdumiewa, że przez 20 lat wolnego rynku państwo nie zainteresowało się, kto wykonał falsyfikaty ujawnione na rynku, choć wykrycie fałszerza często jest śmiesznie łatwe![/b]

Może dzieje się tak dlatego, że policjanci, prokuratorzy lub sędziowie osobiście nie zostali poszkodowani przez nabycie fałszywego obrazu? Jeśli ktoś rozprowadza fałszywe oprogramowanie do komputerów, to producenci natychmiast wymuszają ściganie fałszerza. Jest lobbing! W przypadku fałszywych obrazów lobbuje środowisko antykwariuszy i pan redaktor. Ale widać jesteśmy za słabi.

[ramka][srodtytul]CV[/srodtytul]

[b]Wojciech Niewiarowski[/b] (ur. 1954), z wykształcenia biolog i chemik, doktor chemii organicznej. Od 1993 roku kieruje Domem Aukcyjnym Rynek Sztuki W Łodzi. Na trzech wyższych uczelniach wykłada zagadnienia rynku sztuki. Sekretarz zarządu Stowarzyszenia Antykwariuszy Polskich[/ramka]

[b][link=http://www.rp.pl/temat/181797.html]Czytaj więcej o kolekcjonowaniu sztuki[/link][/b]

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy