Dwa lata temu światowa gospodarka weszła – cytując tytuł książki obwinianego o kryzys byłego prezesa Rezerwy Federalnej USA Alana Greenspana – w „fazę turbulencji”. Wstrząsy zelżały i dziś widać firmy, które z zawirowaniami poradziły sobie lepiej niż inne. Z kryzysu wzmocnieni wychodzą innowatorzy.
Analiza losów kilku liderów rynku, takich jak IBM czy Intel, którzy w czasie gdy konkurenci notowali spadki, cieszyli się ze stabilnych przychodów, pokazuje, że innowacje to nie nowoczesne technologie, z którymi są niekiedy utożsamiane. Przez greenspanowską „erę turbulencji” najsilniej kroczą te firmy i organizacje, które w niepewnym otoczeniu wykazały się odwagą, nie unikały trudnych decyzji i odpowiedzialności i zachowały trzeźwość osądu w poszukiwaniu nowych możliwości. To właśnie innowacje, jakich najbardziej potrzebują polskie firmy.
[srodtytul]Po pierwsze, dostrzegać możliwości[/srodtytul]
– Firmy chcące zapewnić sobie z jednej strony bezpieczeństwo i wzrost, a z drugiej elastyczność, potrzebują zazwyczaj więcej niż jednego modelu biznesowego. Niezależnie od branży, w jakiej działają – uważa Inder Sidhu, wiceprezes Cisco, amerykańskiego koncernu telekomunikacyjnego. W gigancie mającym przychody rzędu 40 mld dol. Sidhu odpowiada za strategiczne planowanie. – Niezależnie od skali działalności trzeba się pogodzić z koniecznością robienia kilku rzeczy jednocześnie, nieprzegapiania okazji, nawet jeśli nie należą one do podstawowego biznesu. Firma, której się wiedzie, obrasta w piórka i eliminuje z organizacji niestandardowe myślenie i zniechęca do innowacji – przekonuje menedżer.
[wyimek]Nowoczesne technologie upowszechniły się dziś do tego stopnia, że same w sobie nie są elementem przewagi konkurencyjnej[/wyimek]