Nasz pieniądz przez cały dzień zyskiwał trochę do euro, szwajcarskiego franka i dolara. Inwestorzy dość spokojnie przyjęli informację, że ceny w lipcu były o 4 proc. wyższe niż rok wcześniej. Miesiąc wcześniej inflacja wynosiła 4,2 proc. Jej spadek natychmiast wywołał spekulacje o możliwym obniżeniu stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, tym bardziej że taki krok mógłby pobudzić słabnącą gospodarkę.

Późnym popołudniem za euro płacono w Warszawie 0,25 proc. mniej niż w poniedziałek. Oznaczało to wycenę na poziomie 4,08 zł. Tyle samo stracił też frank. Płacono za niego niespełna 3,4 zł. Nieco ponad 3,31 zł kosztował za to amerykański dolar. Był o 0,15 proc. tańszy niż dzień wcześniej. W ciągu dnia jego cena poruszała się w przedziale 3,29–3,32 zł.

Informacja o malejącej inflacji nie miała też większego przełożenia na notowania obligacji. Rentowność papierów dziesięcioletnich zmalała symbolicznie do 4,95 proc. W przypadku pięciolatek wynosiła 4,51 proc. (4,52 proc. w poniedziałek),?a dwulatek 4,07 proc. (4,09 proc.).