Złoty tracił na wartości na fali ogólnej awersji do ryzyka, które przejawia się m.in. większym zainteresowaniem amerykańskim dolarem. Na niekorzyść naszej waluty „pracowali" też wczoraj przedstawiciele Rady Polityki Pieniężnej, którzy w swoich wypowiedziach otwarcie mówią o konieczności obniżek stóp procentowych. Andrzej Bratkowski oświadczył wprost, że do końca roku stopy powinny spaść o 75 pkt bazowych.
Dlatego późnym popołudniem euro kosztowało w Warszawie blisko 0,5 proc. więcej niż we wtorek przed zamknięciem, czyli nieco ponad 4,09 zł. Tyle samo zyskiwał też szwajcarski frank, którego kurs zbliżył się do 3,38 zł. Za dolara trzeba było płacić przeszło 3,17 zł, czyli 0,2 proc. więcej niż dzień wcześniej.
Znacznie lepiej radziły sobie wczoraj polskie obligacje. Ich ceny w przypadku papierów dziesięcioletnich i pięcioletnich wzrosły do najwyższych poziomów w historii. Oprocentowanie dziesięciolatek wynosiło ledwie 4,59 proc., a pięciolatek 4,12 proc. W przypadku dwulatek zmalało do niespełna 3,95 proc.