Zarówno euro, jak i dolar kosztowały tyle samo co dzień wcześniej, czyli odpowiednio: 4,13–4,14 zł i 3,24 zł.
W kolejnych godzinach nasz pieniądz zaczął jednak szybko tracić na wartości. Wczesnym popołudniem presja sprzedających zaczęła jednak maleć. Jak się szybko okazało, tylko na chwilę. Przed zamknięciem inwestorzy znowu zaczęli zamieniać złotego na obce waluty.
W konsekwencji po godz. 17 kurs euro niebezpiecznie zbliżył się do 4,17 zł (był o ponad 0,7 proc. wyższy niż w środę), czyli nowego rekordu tej jesieni. Frank w tym czasie wyceniany był na prawie 3,46 zł (zmiana o 0,8 proc.), a dolar na grubo ponad 3,27 zł, co oznaczało przeszło 1-proc. zwyżkę. Na tych poziomach siła podaży zdawała się jednak wyczerpywać.
Znacznie lepiej radziły sobie wczoraj polskie obligacje. W dalszym ciągu największym zainteresowaniem cieszyły się papiery dziesięcioletnie, których rentowność spadła, po raz kolejny, do rekordowo niskiego poziomu 4,27 proc. Oprocentowanie dwulatek obniżyło się do 3,75 proc. Jedynie w przypadku pięciolatek rentowność lekko wzrosła do 3,84 proc. (z 3,82 proc.).