Zabytkowe książki. Rozmowa z bibliofilem

Dariusz Pawłowski, bibliofil, o tym, jak na pchlim targu znaleźć białe kruki w pudle po bananach

Publikacja: 22.11.2012 00:20

Zabytkowe książki. Rozmowa z bibliofilem

Foto: ROL

Rz: Jest pan jednym z najmłodszych klientów aukcji bibliofilskich. Co pan zbiera?

Dariusz Pawłowski:

Interesują mnie różne tematy, ale przede wszystkim druki emigracyjne, w tym druki emigracji z okresu rozbiorów. Cenię np. „Księgarnię Luksemburską", którą w Paryżu założył syn Adama Mickiewicza. Ukazało się ok. 70 tomików. Mają mikroskopijne formaty. Chodziło o to, żeby z Paryża można było je łatwiej przewozić do Polski pod zaborami. Zdobyłem kilkanaście z nich. Kosztują od 30 zł w górę.

Zbieram powojenne tomy z tzw. serii czerwonej londyńskiej oficyny Veritas, która w niskich nakładach drukowała m.in. bardzo zacne pamiętniki z czasu drugiej wojny. Można je kupić na aukcjach za ok. 30-50 zł. Cenię wydawnictwa paryskiej „Kultury".

Zbieram też korespondencję i pamiętniki anonimowych osób. To kopalnia wiedzy historycznej lub obyczajowej. Są tanie, bo niedoceniane przez rynek. Kupiłem niedawno rękopis z Grodna z 1696 r. Staram się ustalić, czy to oryginalny pamiętnik, czy odpis z epoki. Jestem na początku drogi kolekcjonerskiej.

Studia podyplomowe prowadzone przez Stowarzyszenie Antykwariuszy Polskich pozwoliły mi sprecyzować zainteresowania.

Zanim porozmawiamy o studiach, proszę opowiedzieć o rewelacjach, jakie kupił pan ostatnio na bazarze i w składzie makulatury.

Na jarmarku staroci na Kole trafiłem na międzywojenne czasopismo „Kobieta w świecie i w domu", którego okładkę projektował sam Stefan Norblin. Dałem za nie 20 zł. Monograficzna wystawa artysty trwa w Muzeum Plakatu. Za 100 zł kupiłem pięć pękatych teczek z dokumentami po popularnym aktorze Mieczysławie Czechowiczu, który m.in. podkładał głos w telewizyjnej bajce o Misiu Uszatku. Są tam np. scenopisy Kabaretu Starszych Panów, nieznane wiersze o dość frywolnej treści. Wszystko to przechowywano w nieodpowiednich warunkach, w nadmiernej wilgoci. Gdyby nie studia, nie miałbym na tyle wyostrzonej wrażliwości, żeby dostrzec te dokumenty.

Pojechałem do składu makulatury, żeby zawieźć niepotrzebne papiery. Przypadkiem kupiłem wyrzucony przez kogoś rocznik „Monitora" z 1766 r.; jest to drugie polskie czasopismo po „Merkuriuszu". Książka jest wprawdzie nieoprawiona, ale w idealnym stanie. Zapłaciłem za nią kilkadziesiąt złotych. Okazuje się, że ludzie nadal wyrzucają na makulaturę skarby.

Przez lata wyczynowo uprawiał pan sport. Pracuje pan w branży sportowej. Jak narodziła się pasja kolekcjonerska?

W latach 1985–1995 grałem wyczynowo w koszykówkę w Legii Warszawa. Ukończyłem AWF. Mam uprawnienia trenera II stopnia. W domu rodzinnym zawsze były książki, które namiętnie podrzucał mi mój tata. Już w podstawówce lubiłem czytać szczególnie lektury z dziedziny fantastyki. Zbierałem numery czasopisma „Fantastyka". Mam komplet. Żałowałem wtedy, że Stanisław Lem nie dostał literackiego Nobla.

Mniej więcej 10 lat temu zainteresowała mnie książka nie tylko jako lektura, ale też jako piękny przedmiot. Dostrzegłem, że może być dziełem sztuki. Dwa-trzy lata temu zacząłem regularnie chodzić na aukcje. Poznałem tam Pawła Podniesińskiego, eksperta rynku bibliofilskiego, który często wypowiada się w „Moich Pieniądzach". Powiedział mi, że w Krakowie są przydatne kolekcjonerom dwusemestralne studia podyplomowe organizowane przez Stowarzyszenie Antykwariuszy Polskich w Krakowskiej Szkole Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego.

Zajęcia prowadzą antykwariusze, artyści, np. sławny fotograf Czesław Czapliński, oraz kolekcjonerzy, np. Marek Sosenko, który ma największą kolekcję zabytkowych kart pocztowych oraz zabawek. Kontakty z tym osobami sprawiły, że znacznie poszerzyły się moje horyzonty. Studia zafundowałem sobie w prezencie na 40. urodziny. Rzeczywistość przerosła marzenia.

Była to szósta edycja studiów. Jako pierwszy zająłem się rynkiem zabytkowej książki. Dyplom, który będę bronił w najbliższych dniach, liczy ponad 100 stron. Przeprowadziłem rozmowy z bibliofilami i antykwariuszami na temat przyszłości rynku i perspektyw młodych kolekcjonerów książki antykwarycznej.

Jaki jest ten rynek?

Na aukcjach od lat obroty systematycznie rosną. Jednak na rynku dominują starsi kolekcjonerzy. Jak ustaliłem, zdają sobie doskonale sprawę, że brakuje kontynuatorów. Dlatego potrzebna jest edukacja, wystawy kolekcjonerskie, spotkania towarzyskie w antykwariatach, bo klienci coraz częściej kupują przez Internet – nie wychodząc z domu.

Pan z zasady licytuje osobiście na sali aukcyjnej, nie przez telefon.

Na pokazach przed aukcjami mam jedyną okazję, żeby z bliska oglądać starodruki, a nawet wziąć je do ręki. Mogę porozmawiać z doświadczonymi kolekcjonerami. Zebranych na sali nie dzieli status majątkowy lub zawodowy, a wiąże silna pasja. Przed aukcją mogę poznać nowe trendy kolekcjonerskie. Właśnie na pokazie przedaukcyjnym poznałem wybitnego bibliofila Marka Potockiego. Osobisty kontakt z doświadczonym kolekcjonerem ma podstawowe znaczenie dla debiutanta, za jakiego nadal się uważam.

Jakie są motywacje pana kolegów na studiach podyplomowych?

Tam studiują ludzie, którzy chcą rozwinąć w sobie pasję kolekcjonerską lub otworzyć antykwariat. Na moim roku było ok. 20 osób z różnych regionów Polski, ale też koleżanka ze Lwowa, gdzie jest przewodnikiem. Przedsiębiorca, kolekcjoner porcelany śląskiej, przylatywał na zajęcia z Gdańska. Inna koleżanka kolekcjonuje dzieła Nikifora i napisała dyplom na temat jego dorobku oraz całej grupy malarzy naiwnych. Architekt studiował, aby zwiększyć swoją wiedzę na temat stylowego projektowania wnętrz. Inny kolega napisał pracę na temat podatku VAT na rynku antykwarycznym; wiedzę wykorzysta w zawodowej praktyce. Studia te mogą procentować. W Internecie krąży wiele przedmiotów źle rozpoznanych lub opisanych. Teraz lepiej się w tym orientuję, mogę taniej kupować. Dzięki studiom mogłem np. docenić zdjęcia Jerzego Kosińskiego, które ostatnio oferowano na X Aukcji Fotografii Kolekcjonerskiej.

Kupuje pan za granicą?

Byłem na olimpiadzie letniej w Londynie. Przy okazji szukałem poloników w antykwariatach, ale z tym nie jest łatwo poza granicami kraju.

Myślał pan o otworzeniu antykwariatu?

Nie. Myślałem natomiast o wydawnictwie, które wydałoby tak potrzebny młodym bibliofilom poradnik, zwłaszcza dotyczący naszego lokalnego rynku. Do dziś w naszym kraju niczego podobnego nie opublikowano.

Co jeszcze kupił pan wyjątkowo okazyjnie?

Wiosną w warszawskim antykwariacie Logos kupiłem na aukcji za 140 zł (cena wywoławcza 90 zł) tomik poezji z 1919 r. ze zbioru J.W. Gomulickiego. Ma bardzo ciekawą oprawę, którą prawdopodobnie osobiście wykonał wielki malarz Bronisław Wojciech Linke. W wolnej chwili zbadam tę hipotezę. Kupiłem też na aukcji internetowej za 120 zł pierwodruk Juliana Tuwima „Pegaz dęba" z 1950 r. Ma on dedykację dla pracownicy z Kraśnika „za osiągnięcia w socjalistycznym współzawodnictwie". Jest to egzemplarz nierozcięty, przez nikogo nieczytany. Książka czekała na mnie ponad 60 lat. Nie będę jej rozcinał, żeby nie straciła dodatkowej bibliofilskiej wartości.

Kolega ze studiów pochodzący z Gdańska zasugerował, żebym odwiedził jarmark staroci w Bytomiu. Było tam stoisko, gdzie sprzedawca oferował białe kruki w pudłach po bananach. Wyszperałem i kupiłem za 100 zł dokument: sześć kart kontraktu z XVIII w. Szlachcic zatrudniał kucharza we dworze i na czerpanym papierze elegancko spisał mu w punktach warunki pracy. Dla mnie czytanie takiego tekstu to wielka przygoda.

—rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

CV

Dariusz Pawłowski

(ur. 1972 r.), absolwent AWF, trener II stopnia (koszykówka). Menedżer w firmie Adidas Group.

Rz: Jest pan jednym z najmłodszych klientów aukcji bibliofilskich. Co pan zbiera?

Dariusz Pawłowski:

Pozostało 99% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy