Szczyt sezonu wakacyjnego i ubogi kalendarz danych makro nie zachęcały graczy, którzy pozostali na rynku, do większej aktywności. Z marazmu nie potrafiła nawet wyrwać inwestorów informacja o szybko rosnącym eksporcie. Czerwcowe saldo na rachunku obrotów bieżących okazało się znacznie lepsze, niż oczekiwali analitycy. Nadwyżka wyniosła 574 mln euro wobec 165 mln euro miesiąc wcześniej.
Kurs euro przez cały dzień wahał się w przedziale 4,18–4,19 zł, by zakończyć w górnej jego części. Tyle samo za wspólną walutę płacono też w piątek. Szwajcarski frank zaczął w połowie przedziału 3,4–3,41 zł. Na finiszu spadł poniżej 3,4 zł i był o 0,1 proc. tańszy niż na poprzedniej sesji. Z kolei dolar amerykański, który na globalnych rynkach odrabiał straty wobec euro, podrożał w Warszawie o 0,4 proc., do 3,15 zł.
Podobnie niewiele działo się na rynku długu. Oprocentowanie papierów dziesięcioletnich i dwuletnich nie zmieniło się w porównaniu z piątkiem i wynosiło odpowiednio: 4,12 proc. i 2,88 proc. Rentowność pięciolatek wzrosła symbolicznie do 3,51 proc.