Rz: Od 13 maja w Zamku Królewskim w Warszawie można oglądać najstarszą polską porcelanę z wytwórni w Korcu i Baranówce. Porcelana pochodzi z pana kolekcji. Czy można ją potraktować jako dobrą lokatę kapitału?
Andrzej Wasilewski: Korzec i Baranówkę zbieram prawie od 20 lat, ale nie znam innych kolekcjonerów wyrobów tych wytwórni. Szukałem ich nawet. Miałem nadzieję, że ktoś ma coś na wymianę. Nikogo nie spotkałem. Zainteresowanie zakupem porcelany jest ograniczone, więc szansa na odsprzedaż – niewielka. Mogę nazwać to dobrą lokatą sentymentalną.
Są osoby, które mają pojedyncze okazy tej porcelany.
Eksponują je na ścianach i chwalą się gościom: to jest Korzec, to jest Baranówka! Ale to nie są kolekcjonerzy. Przed wojną było w naszym kraju ok. 70 wybitnych kolekcjonerów polskiej porcelany. Po wojnie ta tradycja nie była kontynuowana. Ludzie wyginęli w czasie wojny i po wojnie. Samo przesunięcie granic zniszczyło dawne środowiska. Na przykład silne środowisko kulturalne Lwowa zostało praktycznie rozbite.
Przepłacał pan przy zakupie?