Nie ma chętnych do przepłacania

Zdaniem ekspertów rynek sztuki najgorsze ma już za sobą, ale ceny nie powinny mocno rosnąć

Publikacja: 07.01.2010 00:05

2,2 tys. zł kosztowała fotografia Jerzego Lewczyńskiego przedstawiająca rodzinę malarza Zdzisława Be

2,2 tys. zł kosztowała fotografia Jerzego Lewczyńskiego przedstawiająca rodzinę malarza Zdzisława Beksińskiego w 1959 r.

Foto: Rzeczpospolita

Pod koniec ubiegłego roku klienci rynku sztuki dostali instrument do walki o swoje prawa.

Po sześciu latach procesu zapadł ważny dla rynku sztuki wyrok w sprawie, jaką wytoczył nabywca obrazu Witold Zaraska. Mianowicie Zaraska w 2003 roku wylicytował w domu aukcyjnym Agra-Art obraz Władysława Maleckiego (150 tys. zł), którego autentyczność z czasem merytorycznie zakwestionował.

Mówiąc w koniecznym skrócie, sąd apelacyjny nie rozstrzygał o autentyczności spornego obrazu. Uznał natomiast, że do zwrotu gotówki (wraz z odsetkami) wystarczą sformułowane przez klienta wątpliwości i ustalenia, które sąd wyliczył w uzasadnieniu wyroku.

Sąd uznał, że klient na podstawie opisu w aukcyjnym katalogu miał prawo sądzić, że kupuje co innego, niż mu sprzedano. Uznał także, że Zaraska nie kupiłby danego obrazu, gdyby miał pełną i rzetelną informację na temat jego stanu technicznego. „Nie wprowadzono natomiast do katalogu danych odnoszących się do jego stanu i przeprowadzonych prac konserwatorskich”.

Jakie to ma znaczenie dla klientów? Otóż wyrok pokazuje, że sąd nie musi brnąć w niekończące się akademickie spory, w ilu procentach konkretny obraz jest falsyfikatem. Do zwrotu gotówki wystarczą uzasadnione wątpliwości.

Stowarzyszenie Antykwariuszy Polskich w interesie samych antykwariuszy powinno upowszechnić uzasadnienie tego precedensowego wyroku. Dzięki temu w nowym roku antykwariusze popracują nad sposobem rzetelnego, pełnego opisywania w katalogach sprzedawanych obrazów.

Prasa informować będzie jak zawsze o sensacyjnych rekordach cenowych. Na rynku są jednak ciekawe przedmioty na każdą kieszeń. Powojenny krajowy pierwodruk Witolda Gombrowicza ilustrowany przez Tadeusza Kantora można upolować za 120 – 150 zł.

Książki z lat 60. XX wieku ilustrowane przez wybitnych malarzy, z powodu braku w obrocie zabytkowych druków, trafiają już na aukcje. Ile będą kosztować za dziesięć lat? Faktem jest, że siedem lat temu, kiedy opisywałem je po raz pierwszy, dostępne były za 5 – 10 zł.

W krakowskiej Desie na specjalistycznej aukcji orderów piękną stuletnią odznakę patriotyczną zdobędziemy już za ok. 100 zł. Na aukcjach można kupić względnie tanio, bo za 500 – 600 zł, muzealnej wartości zdjęcia klasyków fotografii, np. Jana Bułhaka.

[ramka][srodtytul]Opinia: Marek Lengiewicz, Dom Aukcyjny Rempex[/srodtytul]

Wydaje mi się, że najgorsze rynek ma już za sobą. Kontynuowane będą pozytywne zmiany wynikające z powszechnego dostępu do informacji o podaży i notowaniach polskich dzieł na światowym i krajowym rynku sztuki. Do niedawna kupowano polskie obrazy na Zachodzie i sprzedawano w kraju z wysokim zyskiem. Dziś każdy ma dostęp do Internetu, dlatego niemożliwe jest windowanie cen.

Ponadto z powodu kryzysu, na międzynarodowym rynku polskie dzieła nie osiągają rekordowych cen jak dawniej. Brak zatem uzasadnienia, żeby podwyższać ich ceny w kraju.

Generalnie nie ma już klientów chętnych do przepłacania. Moim zdaniem popyt wzrośnie, ale nie gwałtownie. Będą przeprowadzane transakcje do wysokości ok. 150 tys. zł, względnie bezpiecznej dla bogatych klientów. O bardzo wysokie transakcje sięgające miliona złotych nadal będzie trudno. U potencjalnych nabywców najpierw musi wzrosnąć poczucie, że kryzys naprawdę się skończył.

Również ustawa wymagająca ewidencjonowania transakcji antykwarycznych powyżej 15 tys. euro wyraźnie ostudziła i ograniczyła gotowość do żywiołowego niegdyś licytowania bez ograniczeń. Dziś poważne zakupy są poprzedzane wnikliwą analizą.

Sądzę, że w nowym roku będzie postępować koncentracja na rynku. Małe galerie mają niewielkie szanse, żeby przetrwać.

Skończyły się już możliwości, żeby jedną rekordową transakcją zarobić na kilka miesięcy lub rok. Dziś liczy się codzienna sprzedaż, a handel w tej branży nie jest łatwy. Warto na koniec odnotować, że mimo kryzysu podaż dobrych obiektów w minionym roku nie była duża, choć rok temu prognozowano, że w trudnej sytuacji gospodarczej właściciele dzieł sztuki będą się wyprzedawać. Może to dowodzi nie najgorszej sytuacji finansowej zamożnej części społeczeństwa?[/ramka]

[ramka][srodtytul]Opinia: Leszek Wąs, antykwariusz z Bielska-Białej[/srodtytul]

Na aukcjach będzie się sprzedawało nadal dość mało dzieł sztuki. Zasadniczym powodem, moim zdaniem, będą jak zawsze za wysokie ceny wywoławcze.

W kraju handluje się głównie przedmiotami przyjętymi w komis. Antykwariusze zbyt często godzą się na irracjonalnie wysokie ceny dyktowane przez właścicieli. Chodzi o to, żeby właściciel nie poszedł z obrazem do konkurencji. Ceny ustalane są na zasadzie: a może się uda sprzedać. One nie zachęcają do licytacji. Dlatego wiele sprzedaży aukcyjnych ma charakter warunkowy, to znaczy obiekty licytowane są poniżej ceny wywoławczej.

Kolekcjonerzy lub inwestorzy na zagranicznych aukcjach będą kupować osobiście. Nie będą zlecać tego antykwariuszom, choć czasem zapłacą więcej niż u krajowego pośrednika. Niedawno prywatna kolekcjonerka rekordowo przelicytowała handlarzy z kraju.

Kolejne antykwariaty będą się likwidowały lub przenosiły do tańszych lokali. Tendencja ta trwa od lat. Zresztą, jak mówią koledzy, przypadkowy klient wchodzący po prostu z ulicy ma coraz mniejszy udział w obrotach. Liczy się przede wszystkim stały klient lub taki, którego się celowo pozyskuje.

Miejmy nadzieję, że po latach przygotowań wejdzie w życie ustawa liberalizująca zagraniczny obrót sztuką i antykami. Być może na przyszłorocznej grudniowej edycji targów sztuki w Warszawie pojawią się antykwariaty zagraniczne, które przyjadą bez obawy, że nie będą mogły wywieźć swojego towaru. Ich oferta może rozszerzy zainteresowania rodaków obecnie ograniczone do poloników z naciskiem na malarstwo, bo to jest najprostsze w odbiorze. Zbieranie np. renesansowych brązów wymaga już gruntownej wiedzy, pasji i pracy.

W minionym roku zmarł wielki kolekcjoner Franciszek Starowieyski, a następców jego formatu jakoś nie widać. Ale może ktoś jednak spróbuje zbierać np. czeski modernizm? Czesi mają świetną sztukę art deco. Ceny w Czechach są dużo niższe niż porównywalnych prac w Polsce.[/ramka]

[b][link=http://www.rp.pl/temat/181792.html]Więcej o kolekcjonowaniu sztuki[/link][/b]

Pod koniec ubiegłego roku klienci rynku sztuki dostali instrument do walki o swoje prawa.

Po sześciu latach procesu zapadł ważny dla rynku sztuki wyrok w sprawie, jaką wytoczył nabywca obrazu Witold Zaraska. Mianowicie Zaraska w 2003 roku wylicytował w domu aukcyjnym Agra-Art obraz Władysława Maleckiego (150 tys. zł), którego autentyczność z czasem merytorycznie zakwestionował.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy