Należy więc zwracać uwagę na środowisko, np. stosować recykling tam, gdzie to możliwe. Kiedy się tylko da, powinien korzystać z hoteli, restauracji i transportu należących do lokalnych właścicieli. Nie musi rezygnować z lotu na wakacje, ale dobrze by było, by wybrał linię, która używa nowoczesnych samolotów, a część trasy (np. z domu na lotnisko) pokonał transportem publicznym, a nie prywatnym samochodem.

Trzeba się też upewnić, że zyski z turystyki trafiają do lokalnych mieszkańców, a zwłaszcza do ludzi niezamożnych. Wymaga to sprawdzenia, czy hotel, w którym chcemy się zatrzymać, albo restauracja, w której chcemy zjeść kolację, należą do lokalnych właścicieli, a nie do międzynarodowej sieci, której wszystkie dochody trafiają do centrali w Londynie lub Nowym Jorku. Przede wszystkim zaś odpowiedzialny turysta zachowuje się tak, jak chciałby, by ludzie zachowywali się w jego domu.

Odpowiedzialna turystyka dotyczy każdego standardu: od luksusowego pięciogwiazdkowego hotelu po wynajęty pokój w najbiedniejszej wiosce. Najważniejsze, by menedżerowie i właściciele budynków zarządzali nimi odpowiedzialnie, na przykład godziwie płacili pracownikom, oszczędzali energię, zaopatrywali się w żywność i inne towary u lokalnych producentów.

Zyski z odpowiedzialnej turystyki nie są zwykle wyszczególniane w krajowych statystykach gospodarczych, ale są rzeczywiste i ciągle rosną. Na przykład do tegorocznego konkursu Virgin Holidays Responsible Tourism Awards, organizowanego przez World Travel Market w Londynie, zgłosili się uczestnicy z 40 krajów. Można wymieniać wiele budujących przykładów, jak choćby jednego ze zdobywców nagrody, firmę Whale Watch Kaikoura. To nowozelandzki ośrodek obserwacji wielorybów, który w całości należy do Maorysów. Jego pracownikami są miejscowi, wcześniej bezrobotni, a część zysków przeznaczana jest na badania ssaków morskich.