Ceny zabytkowych pojazdów, podobnie zresztą jak współczesnych, w USA są znacznie niższe niż w Europie. Na przykład słynnego mercedesa 230 SL, zwanego Pagodą, można w Kalifornii kupić dwa razy taniej niż u naszych zachodnich sąsiadów. Nic więc dziwnego, że import kwitnie, a na portalu allegro. pl roi się od propozycji sprowadzenia auta zza oceanu. Operacja taka zajmuje od jednego do dwóch miesięcy.
– Jestem wielkim zwolennikiem aut amerykańskich – mówi Wojciech Siepracki, kolekcjoner, właściciel 10 oldtimerów, a zarazem szef firmy speedshop.pl specjalizującej się w imporcie zabytkowych samochodów. – Tamtejsze auta dla szerokiego kręgu odbiorców miały to, co w Europie zarezerwowane było dla najbogatszych. Już w latach 50. samochody były wyposażone w klimatyzację. Z kolei radio stanowiło typowy dodatek już w latach 30. Należy też wspomnieć o komforcie i bezpieczeństwie jazdy. Co więcej, auta te są bardzo trwałe.
Części do amerykańskich pojazdów historycznych są niezbyt drogie. Niektóre firmy z elementów tych budują współczesne wersje starych, najczęściej forda mustanga z 1968 r.
Większość transakcji odbywa się przez Internet. Specjaliści ostrzegają, żeby nie wierzyć zdjęciom. W USA nie brakuje handlarzy, którzy potrafią zrobić tak, że z zewnątrz wszystko wygląda doskonale. Dlatego warto znaleźć eksperta, który potrafi zinterpretować ofertę, co pozwoli uniknąć niepotrzebnych wydatków.
Kryzys spowodował, że i tak relatywnie niedrogie auta zabytkowe potaniały o 30 proc. Niestety, polscy kolekcjonerzy nie cieszyli się długo tą obniżką. Urzędy celne – powołując się na europejskie zalecenia – zaczęły nakładać na oldtimery cła, wbrew opiniom konserwatorów zabytków. Powstał kolejny prawny paradoks. W myśl sprzecznych przepisów nie można opuścić granic Polski pojazdem starszym niż 25-letni, ale przywożąc auto 50-letnie trzeba zapłacić za nie cło jak za nowe.