Bank, moim zdaniem słusznie, uruchomił specjalny internetowy serwis aukcyjny, który ma zapewnić bardziej sprawiedliwy dostęp do kolejnych emisji monet kolekcjonerskich, które w Polsce chyba dość często (i błędnie) traktowane są jako substytut typowo lokacyjnych inwestycji w monety bulionowe czy bezpośrednio – w sztaby złota, srebra czy platyny.
Sam techniczny pomysł serwisu aukcyjnego uważam za dobry, bo jest to jakaś recepta na wystające przed oddziałami okręgowymi NBP żenujące olbrzymie kolejki pełne m.in. zawodowych staczy, kupujących przydziałowe monety dla wykorzystujących ich usługi chudszych i grubszych ryb rynku numizmatycznego. Faktyczną sprawność nowego systemu będzie można ocenić jednak dopiero za co najmniej parę miesięcy – po przynajmniej kilku aukcjach. Na pierwszy rzut oka wydaje się jednak, że – na przykład – za długo trwa przydział i potwierdzanie informacji o wynikach aukcji.
[wyimek]Monety kolekcjonerskie bardzo często (zwłaszcza przy dużych emisjach) nie mają po prostu szans, by spełniać funkcje lokacyjne tak efektywnie jak klasyczne monety i sztabki bulionowe[/wyimek]
Jak można było oczekiwać, zmiana systemu sprzedaży monet nie podoba się tym, którzy byli zadowoleni ze starych rozwiązań. Bo przecież wdrażany właśnie pomysł NBP uderza w dotychczasowy układ, w którym – w praktyce – jedynym źródłem monet kolekcjonerskich były przez długi czas firmy współpracujące z NBP. Korzystały z rabatów i potem odsprzedawały – już bez owego dyskonta – kupowane bezpośrednio w NBP monety klientom indywidualnym, głównie posiadaczom różnego rodzaju abonamentów. No i dość oczywiste jest, że beneficjentom dotychczasowego systemu nowy pomysł dystrybucji nie mógł się spodobać, bo zabiera im część tortu, z którego dotychczas żyli. Wrzawa pewnie potrwa, ale myślę, że – poza systemem dystrybucji – warto byłoby jednak poważnie przemyśleć i mocno zmienić całą politykę emisji kolekcjonerskich NBP.
Odnoszę wrażenie, że na rynku monet kolekcjonerskich sporo jest świadomego i nieświadomego misselingu, to jest pakowania tzw. zwykłych ludzi, niezorientowanych w zawiłościach rynku numizmatów, w lokaty (inwestycje), które de facto są czymś bardzo różnym od ich (błędnych) wyobrażeń. Wiele osób, płacąc czasem całkiem spore pieniądze za monety, czyni tak, myląc monety kolekcjonerskie – często ze szlachetnych kruszców – z owymi kruszcami właśnie. Mylą więc monety kolekcjonerskie z monetami bulionowymi i lokacyjnymi sztabkami (zwykle złota, ale także srebra czy platyny). Mówiąc wprost – przepłacają (czasem – bardzo!) płacąc oczywiście nie tylko za sam pożądany kruszec, ale i za walory numizmatyczne, które niekoniecznie są im potrzebne.