Dziś mamy jednego dostawcę, dlatego płacimy najwięcej w Europie. Budowa terminalu do regazyfikacji gazu skroplonego to palący problem, którzy samodzielnie rozwiążemy. To zapewni nam bezpieczeństwo energetyczne – mówił agencji Delfi minister energetyki Arvydas Sekmokas.
Prace mają ruszyć jeszcze w tym roku w porcie w Kłajpedzie. Koszt zapisany w dokumentach rządowych to 620 – 670 mln euro. Sekmokas liczy na zagranicznych inwestorów, w tym na dostawców gazu z Kataru lub Omanu. Wilno chce, by terminal był dostawcą także dla Łotwy i Estonii. Zainteresowanie wyraziły już koncerny z USA, Belgii i Holandii. – Jeżeli władze Litwy zdecydują się na budowę, to poważnie rozważymy udział w niej – mówił wcześniej Marcel Kramer, prezes holenderskiego Gasunie (mniejszościowy udziałowiec Nord Stream).
W Europie jest 13 terminali gazowych, czternasty ma stanąć w Świnoujściu. Czy litewski jest dla niego zagrożeniem? – Oficjalnie nasz terminal na zaspokajać potrzeby Polski. Ale ostatnio słyszę, że ma być też punktem przeładunkowym gazu z dużych jednostek na mniejsze, które rozwoziłyby go do krajów bałtyckich. Z tego punktu widzenia litewski byłby konkurencyjny – mówi Robert Zajdler, ekspert energetyczny Instytutu Sobieskiego.
Dziś Litwa jest uzależniona od gazu z Rosji. Rocznie kupuje od Gazpromu ponad 3 mld m sześc. – najwięcej z republik bałtyckich. Płaci 320 dol./1000 m sześc. Z początkiem marca Gazprom zgodził się na zniżki dla odbiorców z Niemiec, Włoch i Francji. Takich też zażądali Litwini. Rosjanie odmówili, argumentując, że w Europie Zachodniej jest nadpodaż gazu.