Złoto anarchistów

Światowy kryzys przełamał stereotypy – po złoto jako lokatę kapitału sięgnęli różnej maści anarchiści, którzy zyskali potwierdzenie dla swojej niechęci do banków. Sztabka jest wszak czymś bardziej konkretnym niż strukturyzowana lokata

Publikacja: 01.04.2010 21:46

Złoto anarchistów

Foto: AFP

"Biada, biada, Babilon upada" – śpiewał w latach 80. na jednej z najważniejszych płyt w historii polskiego reggae zespół Izrael. Podobne obawy żywią dziś w stosunku do światowego systemu gospodarczego co bardziej przewidujący posiadacze, zdając sobie sprawę, że rządy będą mogły spłacić zaciągnięte w przeszłości bilionowe długi tylko z pomocą banków centralnych. Wykup zobowiązań przez te instytucje doprowadzi do gwałtownego wzrostu podaży pieniądza i w konsekwencji – spadku jego siły nabywczej.

Dlatego anarchokapitalizm, zyskująca coraz większą popularność doktryna społeczno-polityczna, wywodząca się z idei liberalnych, popiera inwestycje w złoto. Zakłada ona, że należy zastąpić wszelkie funkcje społeczne pełnione przez państwo takimi, które będą oparte na dobrowolnych ideach rynkowych. – W ten nurt wpisuje się też następujący sposób myślenia: lepiej lokować posiadane środki tam, gdzie w najmniejszym stopniu trzeba będzie dzielić się procentami od zysku z państwem, czyli obowiązującym systemem – mówi "Rz" Bogusław Dąbrowski, ekspert współpracujący z firmą doradczą Hay Group, który – zafascynowany renesansem inwestycji w złoto – zaangażował się w analizę tego rynku.

Jak mówi: złoto nie jest już tylko bezpieczną lokatą kapitału dla starszych ludzi, niechętnie korzystających z usług banków. W ten kruszec lokują coraz częściej swoje środki młodzi, dobrze zarabiający przedstawiciele wolnych zawodów, którzy szukają alternatywnych sposobów pomnażania kapitału w kryzysie, a mając wiedzę na temat mechanizmów rządzących gospodarką, przewidują spadek wartości światowych walut w dłuższej perspektywie. Opierają się na doświadczeniach z przeszłości: cena większości towarów, na przykład Forda z lat 60., wyrażona w złocie jest dziś niemal taka sama jak przed 40 laty, gdy wprowadzano je do sprzedaży.

Dodatkowym impulsem jest wzrost popytu na ten kruszec ze strony mieszkańców krajów szybko się rozwijających (zwłaszcza Indii i Chin). Te ostatnie dysponują dziś zaledwie 600 tonami złota – to ułamek procentu wartości tamtejszych rezerw walutowych. Doskonałe miejsce do ulokowania kapitałów wycofywanych z inwestycji w obligacje amerykańskie z obawy przed pęknięciem bańki spekulacyjnej, co dodatkowo może wywindować w górę cenę tego surowca. Naufal Sannaullach z liberalnego Mises Institute prognozuje, że cena uncji złota osiągnie poziom 2 000 dolarów do 2012 r., natomiast srebra –130 dolarów.

[srodtytul]Konie, literatura i kruszec[/srodtytul]

Wzrost zainteresowania złotem wśród nowego typu inwestorów dostrzegł z wyprzedzeniem Paul Tustain, który w 2005 r. za pośrednictwem londyńskiej spółki Galmarley Limited założył Bullion-Vault. com – internetową platformę wymiany złota inwestycyjnego, służącą też jako przechowalnia tego kruszcu w wyspecjalizowanych skarbcach. Dziś BullionVault jest jednym z najszybciej rozwijających się przedsięwzięć internetowych. Rok temu dostał najbardziej prestiżową nagrodę biznesową w Wielkiej Brytanii – nagrodę królowej dla przedsiębiorstw w kategorii innowacje.

A wszystko zaczęło się od publicystycznych pasji Tustaina, z zawodu informatyka. Będąc jednym z głównych udziałowców firmy informatycznej SAM Systems i platformy Betfair, dziś kontrolującej 90 proc. europejskiego rynku zakładów internetowych dotyczących wyścigów konnych, po godzinach publikował w sieci teksty na temat historii gospodarki, złota i pieniądza. Założył też stronę galmarley. com, służącą informacjami chętnym do inwestycji w złoto.

– Odzew od czytelników potwierdził moje obawy, że prywatnej osobie niezmiernie trudno jest kupić złoto inwestycyjne – wspomina. – Irytowało mnie to, bo dostęp do fizycznego złota zawsze zapewniał bezpieczeństwo ludziom, którzy zaoszczędzili w życiu trochę pieniędzy i woleliby nie wydawać ich na pastwę praktyk systemu finansowego, które z czasem stają się tylko coraz bardziej nieobliczalne – dodaje jak rasowy anarchista. Rozważając, jak by tu wypełnić rynkową lukę, szybko wpadł na pomysł wykorzystania tych samych narzędzi, które sprawdziły się przy zakładach konnych, czyli technologii giełdy. Tak wystartował BullionVault. Przy okazji ciekawostka: intrygująca nazwa strony internetowej i spółki Tustaina – Galmarley Limited, która wśród polskich czytelników może wywoływać fonetyczne skojarzenia z wydawnictwem Gabberbocchus Press awangardowego małżeństwa Themersonów, też ma konotacje literackie – jest hołdem dla trójki publicystów ekonomicznych, spośród których tylko jeden, John Kenneth Galbraith, XX-wieczny profesor ekonomii, znany jest dziś szerszej publiczności. O dwóch pozostałych (Del Mar i Smitley) mało kto pamięta. Nazwa pochodzi od fragmentów nazwisk wszystkich trzech.

[srodtytul]Konkurencja dla konta[/srodtytul]

Z usług BullionVault korzysta dziś 16,5 tys. osób na całym świecie zamieszkałych w 83 krajach. To ci, którzy kupują i przechowują złoto za jego pośrednictwem. Zainteresowanych w serwisie jest znacznie więcej, ale nie wszyscy zdecydowali się dotąd na dokonanie transakcji – obserwują, traktują udział w przedsięwzięciu trochę jak zabawę. Początkowo strona funkcjonowała tylko w języku angielskim, bo zgodnie z przewidywaniami głównymi jego użytkownikami są Brytyjczycy (prawie połowa klientów), a drudzy w kolejności to Amerykanie. Stopniowo, w miarę wzrostu zainteresowania, dodawano kolejne wersje językowe. Polska ruszyła w ubiegłym roku.

– Niemal ex aequo z japońską – zaznacza Jarosław Pietrzak, polski pracownik BullionVault. com (stanowisko: European Operations Executive). – Od tamtego czasu zarejestrowało się u nas ponad 400 Polaków. Może być ich jednak więcej, bo ta statystyka uwzględnia tylko osoby, które używały języka polskiego lub podawały polski adres.

Na zakup złota zdecydowało się dotąd kilkudziesięciu krajowych użytkowników. W sumie BullionVault przechowuje już ponad 18 ton złota. – To więcej niż ma niejeden bank centralny – mówi Jarosław Pietrzak. – Przykładowo, w kanadyjskim mieści się ok. 3 ton.

Psychologiczny profil klienta serwisu potwierdza wcześniejsze spostrzeżenia Bogusława Dąbrowskiego zauważającego wzrost popularności złota wśród ludzi nastawionych niechętnie do wszelkiego rodzaju systemów.

– Na pewno jedną z głównych motywacji osób decydujących się na tę formę oszczędności jest potrzeba wydostania się z systemu bankowego, który nie budzi dziś szczególnego zaufania – mówi Jarosław Pietrzak. – Inwestycja w złoto pozwala wyprowadzić posiadane pieniądze z lokat bankowych i tym samym uniknąć ryzyka niewypłacalności instytucji finansowych. Zdarzają się też amerykańscy klienci, którzy odczuwają chęć wyprowadzenia części oszczędności poza USA. Tak na wszelki wypadek, bo ich zdaniem jest to dziś gospodarka kompletnie niestabilna – dodaje, wspominając przy okazji pewien gorący weekend, podczas którego w BullionVault... zabrakło złota.

– To był moment, kiedy amerykańskie banki jeden za drugim informowały o swoich problemach finansowych. Nie było wiadomo, co stanie się jutro. Serwis zalały wówczas zgłoszenia od nowych klientów, którzy nagle zrozumieli, że złoto jest solidniejszą inwestycją – opowiada Pietrzak. – Nie nadążaliśmy wówczas z jego zakupem.

Inna grupa to osoby żywo interesujące się tym, co dzieje się na rynkach finansowych i doskonale zorientowane, że cena złota powinna teraz przez dłuższy czas rosnąć, jak zwykle w sytuacji, gdy innego rodzaju aktywa tracą na wartości. Mniejszością są zaś tacy, których można określić mianem spekulantów albo bardziej elegancko: graczy: aktywizują się w momencie największych wahań cen i kupują, gdy wartość złota rośnie, a sprzedają, gdy spada. Najprawdopodobniej taka działalność w sieci stanowi dla nich jedynie dodatkowe źródło przychodów.

Średnia wieku użytkowników BullionVault: 40 lat i wzwyż. Niektórzy traktują zakup złota za pośrednictwem serwisu jako alternatywę dla konta oszczędnościowego, jak jeden polski klient mieszkający w Holandii, który systematycznie od kilku lat, co miesiąc, przeznacza na powiększenie swoich zasobów kruszcu 1 tys. euro.

[srodtytul]Między giełdą a Allegro[/srodtytul]

Gwarancją stabilności dla przeciwników systemu pozostaje niezmiennie Szwajcaria. Spośród trzech skarbców należących do BullionVault klienci z USA, Wielkiej Brytanii i Europy kontynentalnej najczęściej wybierają ten w Zurychu. Leży w nim 14,7 tony złota. Bardziej obrazowo: 500 – 600 mln USD, tyle że w formie sztabek. W Londynie składowane są 4 tony, w Nowym Jorku – ok. 300 kg. – Ten ostatni rezultat był dla nas niespodzianką. Początkowo sądziliśmy, że amerykańscy klienci będą rozumować podobnie jak brytyjscy, wybierając skarbiec położony najbliżej – mówi Jarosław Pietrzak.

Użytkownicy BullionVault mogą kupować i sprzedawać złoto po cenach, jakie sami ustanowią. Skojarzenia z Allegro nasuwają się więc same. – Serwis przypomina jednak bardziej giełdę – zaznacza Pietrzak. – Po pierwsze, wszyscy obracają tym samym towarem. Po drugie, użytkownicy pozostają anonimowi – transakcji dokonuje się wyłącznie za pośrednictwem naszej platformy, a nie z ręki do ręki. Kupując złoto, nigdy nie wiemy, kto je oferował – wylicza.

By uniknąć wykorzystywania platformy do prania brudnych pieniędzy, firma weryfikuje tożsamość swoich klientów. Zdarzają się osoby, które ulokowały w ten sposób i kilka milionów dolarów, stając się posiadaczami paru złotych sztab. Brytyjczycy inwestują przeciętnie 20 – 70 funtów. Barierą minimum jest koszt przechowywania, który wynosi 0,01 proc. od wartości zakupionego złota, ale nie mniej niż 4 dol. na miesiąc. Inwestycja zaczyna się więc opłacać na poziomie 1 – 2 tys. dol. Użytkownicy BullionVault mogą też zmniejszyć te wydatki, przedstawiając korzyści z inwestowania w złoto w ogóle, a za pośrednictwem serwisu w szczególności, osobom odwiedzającym ich własne strony internetowe (zyskują wówczas jedną czwartą prowizji). Niektórzy żyją wyłącznie z tej usługi.

Zdaniem Jarosława Pietrzaka ludzi przyciąga przede wszystkim prostota – za pośrednictwem serwisu można kupić wyłącznie fizyczne złoto. Na zmęczonych skomplikowanymi instrumentami finansowymi, którzy nie chcą zachodzić w głowę, gdzie tak naprawdę podziewają się ich pieniądze, taka możliwość działa odświeżająco.

Inwestując w złoto, warto pamiętać, że jest to lokata długoterminowa. Na wysokie zyski rzędu kilkuset procent rocznie nie ma co liczyć. Wyjątkiem jest inwestowanie w złote monety kolekcjonerskie – niektóre z limitowanych serii szybko osiągają ponad 100 proc. wzrostu wartości. Zaletą złota jest to, że zawsze można je spieniężyć, w każdym kraju i o każdej porze – przez Internet, w kantorach na całym świecie przez 24 godziny na dobę, w punktach skupu złota oraz w niektórych sklepach numizmatycznych.

A jeśli nadal ufamy bankom i nie mamy anarcholiberalnych poglądów, warto mieć w pamięci rady ekspertów, by przynajmniej 5 – 10 proc. z nich zawsze lokować właśnie w złoto, realizując podstawową zasadę dywersyfikacji oszczędności. W świątecznej wersji brzmi ona tak: nie wkładajmy wszystkich jajek do jednego koszyka.

Ekonomia
Brak wody bije w konkurencyjność
Ekonomia
Kraina spierzchniętych ust, kiedyś nazywana Europą
Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień