"Biada, biada, Babilon upada" – śpiewał w latach 80. na jednej z najważniejszych płyt w historii polskiego reggae zespół Izrael. Podobne obawy żywią dziś w stosunku do światowego systemu gospodarczego co bardziej przewidujący posiadacze, zdając sobie sprawę, że rządy będą mogły spłacić zaciągnięte w przeszłości bilionowe długi tylko z pomocą banków centralnych. Wykup zobowiązań przez te instytucje doprowadzi do gwałtownego wzrostu podaży pieniądza i w konsekwencji – spadku jego siły nabywczej.
Dlatego anarchokapitalizm, zyskująca coraz większą popularność doktryna społeczno-polityczna, wywodząca się z idei liberalnych, popiera inwestycje w złoto. Zakłada ona, że należy zastąpić wszelkie funkcje społeczne pełnione przez państwo takimi, które będą oparte na dobrowolnych ideach rynkowych. – W ten nurt wpisuje się też następujący sposób myślenia: lepiej lokować posiadane środki tam, gdzie w najmniejszym stopniu trzeba będzie dzielić się procentami od zysku z państwem, czyli obowiązującym systemem – mówi "Rz" Bogusław Dąbrowski, ekspert współpracujący z firmą doradczą Hay Group, który – zafascynowany renesansem inwestycji w złoto – zaangażował się w analizę tego rynku.
Jak mówi: złoto nie jest już tylko bezpieczną lokatą kapitału dla starszych ludzi, niechętnie korzystających z usług banków. W ten kruszec lokują coraz częściej swoje środki młodzi, dobrze zarabiający przedstawiciele wolnych zawodów, którzy szukają alternatywnych sposobów pomnażania kapitału w kryzysie, a mając wiedzę na temat mechanizmów rządzących gospodarką, przewidują spadek wartości światowych walut w dłuższej perspektywie. Opierają się na doświadczeniach z przeszłości: cena większości towarów, na przykład Forda z lat 60., wyrażona w złocie jest dziś niemal taka sama jak przed 40 laty, gdy wprowadzano je do sprzedaży.
Dodatkowym impulsem jest wzrost popytu na ten kruszec ze strony mieszkańców krajów szybko się rozwijających (zwłaszcza Indii i Chin). Te ostatnie dysponują dziś zaledwie 600 tonami złota – to ułamek procentu wartości tamtejszych rezerw walutowych. Doskonałe miejsce do ulokowania kapitałów wycofywanych z inwestycji w obligacje amerykańskie z obawy przed pęknięciem bańki spekulacyjnej, co dodatkowo może wywindować w górę cenę tego surowca. Naufal Sannaullach z liberalnego Mises Institute prognozuje, że cena uncji złota osiągnie poziom 2 000 dolarów do 2012 r., natomiast srebra –130 dolarów.
[srodtytul]Konie, literatura i kruszec[/srodtytul]