Jeśli rzeczywiście Rosjanie, którzy wysyłają teraz coraz więcej sygnałów, że mogliby jednak rozważyć zniesienie embarga na dostawy polskich produktów, otworzą granicę popyt na polską żywność stanie się jeszcze większy. Efektem więc może być jeszcze większy wzrost cen. Mała pociecha, że nie tylko my za swoją bułkę z masłem i z serem płacimy coraz drożej, ale i Włoch z przerażeniem patrzy jak zdrożały jego ukochane kluchy nawet te posypane samym parmezanem.

Jest nadzieja, że ceny spadną, chociaż nie wcześniej, niż po przyszłorocznych zbiorach. Ale i tak nie ma co liczyć, że powrócą czasy bardzo taniej żywności. Płace w handlu i u producentów żywności nie spadną i o to do nikogo nie można mieć pretensji, niech nawet rosną dalej, byle miały wsparcie w jeszcze szybciej rosnącej wydajności coraz lepiej wynagradzanych pracowników.

Nam, konsumentom pozostaje więc tylko pilnowanie zakupowego koszyka i uważna obserwacja czy handlowcy nie przenoszą bezceremonialnie kosztu droższych dostaw na rachunek, który płacimy ostatecznie w kasie. Jeśli zauważymy, że nasz ulubiony sklep nie traktuje nas uczciwie, trzeba szybko szukać takich miejsc na zakupy, gdzie dba się nie tylko o zysk dzisiaj, ale i o to, aby klient wracał na zakupy.