Nowe połączenie energetyczne z zachodem Europy jest konieczne, bo Polska z roku na rok cierpi na coraz większy deficyt mocy. Jednocześnie jest to wymóg Unii Europejskiej. – Unia chce stworzyć jednolity rynek energetyczny, bez nowych połączeń będzie niemożliwy – mówi ekspert, były szef PSE Krzysztof Żmijewski.
Po stronie polskiej rozmowy będzie prowadzić PSE Operator, a zza Odry – firma Vattenfall Europe Transmission. Zdaniem Władysława Mielczarskiego są duże szanse na porozumienie i uzgodnienie warunków współpracy w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. Na 15 maja wstępnie zaplanowano w Berlinie konferencję z udziałem nie tylko tych firm, ale też przedstawicieli Ministerstwa Gospodarki oraz urzędów regulacji i Komisji Europejskiej. – Może wówczas dojść do podpisania umowy o utworzeniu spółki, która zajęłaby się przygotowaniem projektu – mówi “Rz” Władysław Mielczarski, który w imieniu UE koordynuje rozbudowę połączeń energetycznych między Polską i Niemcami oraz Polską i Litwą.
Przedstawiciele Vattenfalla przyznają, że analizy tego projektu są na wstępnym etapie. Polska ma już z Niemcami dwa połączenia, ale każda z tych linii wymaga modernizacji. Gdyby firmy doszły do porozumienia także w tej kwestii, to na przykład modernizację linii w rejonie Szczecina można wykonać w ciągu dwóch lat. W tym przypadku analizy możliwości rozbudowy są już gotowe.
Budowa zupełnie nowego połączenia potrwa dłużej. Spółka polsko-szwedzka mogłaby – zdaniem prof. Mielczarskiego – liczyć na dofinansowanie prac przygotowawczych (studium wykonalności) z Komisji Europejskiej. I może otrzymać na ten cel kwotę 2 mln euro, czyli taką samą jak polsko-litewska firma.
Nie jest przesądzone, jak dużą moc miałby most polsko-niemiecki. Będzie to zależeć od tego, czy w rejonie Legnicy, gdzie znajdują się duże złoża węgla, powstanie nowa elektrownia. Gdy zapadnie decyzja o eksploatacji tych zasobów i budowie nowego bloku, linia do Niemiec zyska większą moc niż dwa istniejące połączenia. Prof. Mielczarski przekonuje, że budowa nowych połączeń transgranicznych jest konieczna, bo bez nich, możemy spodziewać się ograniczenia dostaw energii. – Rezygnacja z tych planów nic nam nie da ani nie poprawi naszego bezpieczeństwa, ani nie zahamuje wzrostu cen energii, staniemy się wyspą energetyczną – dodaje Krzysztof Żmijewski.