Zmiany oznaczają, że miesięczne rachunki osób, które ogrzewają dom gazem, będą wyższe o 34 – 45 zł. Rodzinom wykorzystującym gaz do gotowania opłaty miesięczne wzrosną o 3,2 – 4,2 zł.

Początkowo spółka, która ma monopolistyczną pozycję na gazowym rynku, domagała się podniesienia cen o jedną trzecią. Ale – jak mówił w piątek dziennikarzom szef URE Mariusz Swora – żądania te były nieuzasadnione i doprowadziłyby do szoku cenowego na rynku. Odpowiedzialny za taryfy w PGNiG Rafael Świąder przyznał, że nowy cennik spółki to efekt kompromisu. Firma motywowała podwyżkę cen w kraju rosnącymi kosztami importu surowca. PGNiG sprowadza ok. 70 proc. potrzebnego gazu, resztę wydobywa w kraju. URE wzięło jednak pod uwagę fakt, że polska waluta jest bardzo mocna, co amortyzuje wysokie ceny surowca sprowadzanego z zagranicy. – Ta taryfa uczciwie odzwierciedla sytuację, w jakiej jest spółka – ocenił w piątek dyrektor Departamentu Taryf URE Tomasz Kowalak.

70 procent - tyle potrzebnego w kraju gazu sprowadza z zagranicy PGNiG. Resztę wydobywa w Polsce

Rafael Świąder uważa jednak, że z powodu opóźnienia podwyżki, spółka w I kwartale osiągnęła przychody o 300 mln zł niższe, niż planowała. – Pod koniec ubiegłego roku zakładaliśmy, że będziemy mogli podnieść ceny już od stycznia o ok. 10 proc. – dodał. Skalę podwyżki, jaką spółka będzie mogła wprowadzić pod koniec miesiąca, krytycznie ocenili inwestorzy. W piątek akcje PGNiG straciły na wartości ok. 6 proc.