Głównymi przyczynami spadków były pogorszenie sytuacji na innych rynkach, w tym giełdzie nowojorskiej (m.in. po podaniu informacji o silnym wzroście bezrobocia w maju), oraz brak popytu ze strony polskich inwestorów wynikający między innymi z dużego wzrostu rynkowych stóp procentowych (rentowność 2- i 5-letnich obligacji skarbowych podskoczyła w ciągu kilku tygodni o kilkadziesiąt punktów bazowych).
Czy to początek kolejnej fali wyprzedaży na warszawskiej giełdzie? Z perspektywy analizy technicznej sytuacja niestety nie przedstawia się dobrze.
Nie można wykluczyć, że w nieodległej perspektywie WIG znajdzie się na poziomie 40 – 42 tys. punktów. Taki scenariusz uprawdopodobniają wspomniane powyżej pogorszenie sytuacji na świecie oraz słabość strony popytowej.
W pierwszym przypadku należy oczekiwać kolejnych złych danych dotyczących stanu gospodarki amerykańskiej oraz – bliższych nam – brytyjskiej i hiszpańskiej. Jeśli chodzi natomiast o stronę popytową, to trudno oczekiwać, aby inwestorzy ruszyli do kupowania przecenionych akcji, mając alternatywę coraz korzystniej oprocentowanych instrumentów dłużnych i lokat bankowych.
Nieco więcej optymizmu dostarcza analiza fundamentalna. WIG stracił od początku roku ponad 20 proc. Ceny wielu walorów znalazły się na atrakcyjnych poziomach. W przypadku niektórych spółek, głównie średnich i mniejszych, wskaźnik P/E08 wynosi 10 – 12. Spółki uruchamiają wykupy akcji. Pojawiają się chętni do przejmowania firm. Insiderzy częściej kupują niż sprzedają akcje swoich spółek. Poza tym warto zauważyć, że udział akcji w OFE obniżył się po ostatnich spadkach do 31 proc.Reasumując, najbliższe tygodnie mogą być trudne dla inwestorów, szczególnie jeśli ponownie pogorszy się sytuacja na światowych giełdach.