Polska znajduje się na drugiej pozycji od końca wśród 27 krajów UE pod względem usług on-line świadczonych przez administrację publiczną – wynika z ostatnich badań unijnego urzędu statystycznego Eurostat. Z 20 podstawowych usług wybranych przez Eurostat w 2007 r. w Polsce w pełni interaktywnych było 25 proc. Średnia dla krajów UE wyniosła 59 proc. By zmienić te niechlubny obraz Polski zacofanej, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji stawia teraz na e-usługi. To zdecydowana zmiana dotychczas stosowanej strategii. W poprzednich latach skupialiśmy się bowiem na informatyzacji urzędów. Wyposażano je w coraz nowszy sprzęt, co owszem ułatwiało pracę urzędnikom, ale przeciętny obywatel miał z nich niewiele pożytku.
MSWiA ma potężny instrument do realizacji swoich celów. Zarządza bowiem 2,7 mld zł na e-administrację, które otrzymaliśmy z UE w ramach programu „Innowacyjna gospodarka” na lata 2007 – 2013. Wstępna lista projektów, które mają być realizowane z tej puli, została już ustalona. Znalazły się tam takie propozycje, jak e-podatki, e-rejestracja firm, informatyzacja wydziału ksiąg wieczystych, platforma usług elektronicznych dla klientów ZUS itp.
Największe wartościowo przedsięwzięcia realizowane będą w dziedzinie ochrony zdrowia. Trzy projekty kosztować mają 836 mln zł, z czego większość pochłonie jeden, tzw. platforma informacji o zdarzeniach medycznych – 718 mln zł.
– Dzięki niemu drogą elektroniczną będzie można się zarejestrować u lekarza, otrzymać informację o dostępności usług medycznych, poprosić o konsultację medyczną. Możliwe też będzie przesłanie tą drogą wyników badań – mówi „Rz” Leszek Sikorski, dyrektor Centrum Systemów Informatycznych Ochrony Zdrowia. Poza pacjentami nowa platforma ma też ułatwiać życie NFZ, umożliwiając rozliczenia między funduszem a szpitalami.
Zamierzenia rządu są bardzo ambitne. Pytanie, czy uda się je zrealizować. – Trudno dziś postawić tezę, że za kilka lat odczujemy poważny skok w rozwoju e-usług dla ludności i przedsiębiorstw – komentuje Jarosław Tworóg, wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji. – Po pierwsze, nie wiemy dokładnie, co jest zapisane w tych projektach. Nie znamy analiz, jakie dokładnie rodzaje usług mają powstać, ani szacunków, kto i w jakiej skali będzie z nich korzystał – dodaje ekspert. Jego zdaniem istnieje niebezpieczeństwo, że tak naprawdę spora część środków zostanie przeznaczona na infrastrukturę techniczną, integrowanie systemów, tworzenie kolejnych baz danych itp. W tych dziedzinach także mamy spore zapóźnienia.