Ograniczenia emisji gazów cieplarnianych wprowadzone przez państwa rozwinięte nie są wystarczającym środkiem dla zatrzymania zmian klimatu. – Nawet jeśli wszystkie państwa OECD zmniejszą emisję do zera, to i tak nie uda się zatrzymać wzrostu temperatury na poziomie 2 st. Celsjusza – wskazał Fatiha Birola, główny ekonomista Międzynarodowej Agencji Energetycznej, podczas odbywającego się w warszawie szczytu „Summit on Sectoral Cooperation”.
Organizatorem dwudniowego spotkania jest Ministerstwo Gospodarki. Jego uczestnicy szukali odpowiedzi na pytanie – jak ograniczyć ocieplenie klimatu nie hamując przy tym wzrostu gospodarczego i nie zaburzając światowej konkurencji. – Musimy znaleźć rozwiązanie, które zaakceptują zarówno kraje rozwinięte, jak i rozwijające się – podkreślił wicepremier Waldemar Pawlak.
– Rządy krajów wysoko uprzemysłowionych nie mogą wybielać swojego sumienia narzucając innym wyśrubowane limity redukcji CO2 – wtórował mu Jean Dezars de Montgailhard, wiceprezes Lafage. Dodał, że brak globalnego podejścia w sprawach klimatu doprowadzi do migracji energochłonnych branż poza kraje rozwinięte.
Na konieczność globalnego, ale miękkiego podejścia do walki z klimatem, zwrócił uwagę Ian Christmas, sekretarz generalny Międzynarodowego Instytutu Żelaza i Stali. Jego zdaniem, państwa rozwijające się powinny mieć możliwość dobrowolnego redukowania emisji. – Jestem przekonany, że się do tego przyłączą. Walka z globalnym ociepleniem to przede wszystkim poprawa efektywności energetycznej. A ta jest warunkiem rozwoju – tłumaczył.
– Od kilku lat pogarsza się sytuacja energetyczna świata. Sposób, w jaki produkujemy i zużywamy energię, jest niewydajny. Inwestycje w nowe technologie to konieczność – zauważył Fatih Birol.