Gdy na początku stycznia tego roku pytaliśmy przedstawicieli instytucji finansowych o prognozy kursów na 2009 rok, nikt nie przewidywał aż tak dużego osłabienia złotego, jakie obserwujemy w ostatnich dniach. Wtedy najwięksi pesymiści mówili o dojściu do poziomu 4,50 zł za euro, 3,60 zł za dolara i 3,20 zł za franka szwajcarskiego.
Wszystkie te granice już zostały przekroczone. Coraz bardziej realne wydaje się, że kurs euro wzrośnie powyżej 5 zł. Równocześnie analitycy twierdzą, że polska waluta jest niedowartościowana, a tak głęboki spadek jej ceny nie ma fundamentalnych podstaw. Jest wyłącznie skutkiem awersji inwestorów do ryzyka i wycofywania kapitałów z całego naszego regionu. Specjaliści przewidują, że choć przez najbliższe tygodnie czy nawet miesiące na rynku walutowym będzie nerwowo, w dłuższym okresie złoty powinien odrabiać straty.
[srodtytul]Bez gwałtownych ruchów[/srodtytul]
W tej sytuacji osoby, które zaciągnęły wieloletnie kredyty walutowe, np. kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich, powinny przede wszystkim zachować spokój. Najgorsze, co teraz można zrobić, to przewalutować taki kredyt na złote.
Dobrym momentem na takie posunięcie była połowa ubiegłego roku, gdy złoty był najsilniejszy, a frank szwajcarski kosztował nawet poniżej 2 zł. Wtedy można było skonsumować zyski, jakie przyniosło osłabienie tej waluty. Jednak ucieczka od franka przy obecnym kursie wiązałaby się tylko ze stratą.