Wśród bibliofilów panuje euforia, bo z powodu kryzysu z rynku zniknęły biblioteki i muzea. Przede wszystkim istotnie ograniczyli zakupy państwowi konkurenci, którym przysługuje prawo pierwokupu po cenie wylicytowanej. Oznacza to, że gdy na aukcji walczą prywatni kolekcjonerzy i jeden zwycięża, to wtedy np. Biblioteka Narodowa ogłasza, że korzysta z prawa pierwokupu i zabiera smakołyk. Prawo pierwokupu to zmora prywatnych zbieraczy. Na marne idą ich wielkie emocje, nadzieje oraz wysiłek finansowy, bo przed każdą aukcją trzeba przecież przygotować środki na zakup.
Euforia ogarnęła także antykwariuszy. Bowiem gdy licytują i kupują tylko prywatni klienci, wtedy istnieje szansa, że kiedyś wrócą na rynek teraz sprzedane białe kruki. Ma to podstawowe znaczenie, skoro od lat nie ma czym handlować, ponieważ światowy rynek ogołocono z poloników.
Na aukcji 23 maja w krakowskim antykwariacie Rara Avis ([link=http://www.raraavis.krakow.pl]www.raraavis.krakow.pl[/link]) osiągnięto lepsze wyniki niż w czasach przed kryzysem. Kolejna w tym roku aukcja bibliofilska zakończyła się doskonałymi wynikami finansowymi. Przy mniej więcej takich samych cenach wywoławczych jak na poprzednich aukcjach osiągnięto wyższe obroty. – Nowi prywatni kolekcjonerzy zastąpili nieobecne biblioteki i muzea – komentuje Zuzanna Migo-Rożek.
Za 3 tys. zł (wyw. 100 zł) klient upolował katalog wystawy Jacka Malczewskiego z 1968 roku z Muzeum Narodowego w Poznaniu. Za 4,1 tys. zł (300 zł) kolekcjoner kupił debiut książkowy Jana Brzękowskiego, pochodzące z 1925 roku poezje „Tętno”. Hitem aukcji okazał się kolejny fragment archiwum Kazimierza Olszańskiego, badacza dorobku malarskiego Kossaków. Fotografie i dokumenty wycenione na 360 zł sprzedano za 5 tys. zł. Można mnożyć przykłady równie efektownych przebić cenowych. Rewelacyjnie sprzedały się plakaty, podobnie książki dziecięce z lat 50. XX wieku.
[srodtytul]Grafika do dekoracji[/srodtytul]