W 2003 r. kupiłam znaczną ilość certyfikatów ING FIZ Akcji. Ich wykup – zgodnie z prospektem emisyjnym – ma nastąpić w listopadzie 2009 r.
Jak podkreślają wszyscy eksperci, jest to najgorszy moment na umarzanie jednostek. Wydawało mi się więc, że zarządzający funduszem zamkniętym powinni umożliwić inwestorom dokonanie wyboru, czy chcą w tej chwili umorzyć certyfikaty, czy być może wolą przeczekać załamanie na giełdzie i dotrwać ze swoimi certyfikatami do lepszych czasów.
Niestety, troska o środki klienta jest jedynie w reklamach. W praktyce nikt sobie tym nie zawraca głowy. Miał być wykup, będzie wykup. To nie nasza wina, że sytuacja na giełdzie jest dość dramatyczna, a FIZ Akcji stracił w ciągu ostatnich 12 miesięcy ponad 50 proc.
W ten sposób skutecznie wyleczyłam się z inwestowania w fundusze zamknięte. Gdybym bowiem zainwestowała w fundusz otwarty, to do mnie należałby wybór, w którym momencie umarzam jednostki, i za ewentualną stratę mogłabym winić tylko siebie. Brak troski zarządzających o środki klientów funduszu zamkniętego każe mi wątpić w jakość zarządzania w całym ING.
[i]Nazwisko do wiadomości redakcji[/i]