[b]Rz: Czy tegoroczny wybór najlepszych samorządów był trudny?[/b]
Michał Kulesza: Tak. Będzie niewielką przesadą, gdy powiem, że decydowały miejsca po przecinku. To pokazuje, jak wyrównana była stawka. Mamy całą kategorię najlepszych i staje się ona coraz bardziej tłoczna. Peleton dogania czołówkę. To niesamowite. Ten ranking oparty jest na szerokiej podstawie metodologicznej. To dość rzadkie w Polsce, ale przez to jest dość obiektywny. To oczywiście zawsze pozostanie swego rodzaju konkurs piękności, ale o zwycięstwie decyduje dużo czynników. Podejście jest bardzo zobiektywizowane. To widać nawet w tym, jak zmienia się sam konkurs. Jakie nowe czynniki są brane pod uwagę. Być może my tego nie widzimy, ale dla odwiedzających Polskę sukces polskiego samorządu jest niewątpliwie widoczny.
[b]Polskie samorządy wypadają zatem dobrze na tle innych krajów Europy?[/b]
Wypadamy całkiem dobrze na tle Europy Zachodniej, a jeszcze lepiej – jesteśmy wręcz primadonną – wśród krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Ta różnica jest wręcz niebywale wielka. Wynika to z dwóch powodów. Polska ma głębokie tradycje samorządności. A z drugiej strony to, co się dzieje w polskim samorządzie, było oparte na nowych rozwiązaniach. Najpierw przeprowadziliśmy reformę, a potem dopiero wybory. W innych krajach bloku wschodniego przyjęto odwrotny model, populistyczny. Najpierw odbywały się wybory, a zmiany albo się odbywały, albo nie.
[b]Z tego można wywnioskować, że samorządność nam się udała? [/b]