PGE pozyskała z emisji akcji prawie 6 mld zł. Była to największa tegoroczna oferta publiczna w Europie. W trakcie sesji właściciela zmieniło prawie 20 proc. akcji PGE z nowej emisji. – Akcje spółki sprzedawali głównie drobni gracze i zagraniczne instytucje, kupowały różne grupy inwestorów – mówi jeden z warszawskich maklerów. Mimo wcześniejszych zapowiedzi prezes warszawskiej giełdy nie chciał powiedzieć, jaki poziom musiałby osiągnąć kurs PGE, aby spółka weszła już w grudniu w skład indeksu WIG20. Z naszych wyliczeń wynika, że są na to bardzo małe szanse.
Środkami zdobytymi z emisji firma chce między innymi sfinansować inwestycje w energetykę konwencjonalną, czyli węglową, w odnawialne źródła energii, sieci i przejęcia w sąsiednich krajach. Najpierw jednak jedną czwartą z 6 mld zł wyda na odkupienie od państwa mniejszościowych pakietów akcji spółek zależnych z grupy. – Nie chcemy spocząć na laurach i czujemy się zobowiązani do wysiłku jako firma największa na polskiej giełdzie – mówi Tomasz Zadroga, prezes PGE.
Na zyski z zakupu akcji PGE liczyli inwestorzy indywidualni, którzy złożyli zapisy na akcje za 25,6 mld zł wobec przeznaczonej dla nich puli 900 mln zł. Zakładając, że przeciętnie klienci korzystali z kredytu na zakupu akcji spółki w wysokości siedmiokrotności środków własnych, można szacować, że banki łącznie udzieliły kredytów za przeszło 22 mld zł. Jeśli przyjąć, że średnia prowizja wynosiła 0,5 proc. kwoty kredytu oprocentowanego na 8 proc. w skali roku to okaże się, że w ciągu kilku dni banki zarobiły ponad 112 mln zł. Z naszych szacunków wynika, że największy kredytodawca – BRE Bank – zarobił blisko 20 mln zł.
– Cały pion detaliczny BRE udzielił kredytów za ponad 6,5 mld zł – mówi Jarosław Mastalerz, członek zarządu BRE Banku. BOŚ Bank, który pożyczył inwestorom 1,8 mld zł, na prowizjach zarobił 4 mln zł.
Jak natomiast wyszli na tym sami kredytobiorcy? W sumie na plus, choć wielkich zysków nie ma. Inwestor posiłkujący się kredytem, który sprzedał akcje na otwarciu, ledwo wyszedł na swoje. Jeśli natomiast komuś udało się sprzedać papiery po maksymalnym kursie z dnia (26,75 zł), zarobił niespełna 4 proc. Straty ponieśli natomiast inwestorzy, którzy pozbyli się akcji po cenie minimalnej z piątku (25,40 zł).