Gdzie najchętniej zakładamy lokaty? W dużych, dobrze znanych bankach, nawet jeśli oferują one znacznie niższe oprocentowanie niż mniej znani konkurenci. Trudno powiedzieć, że kierujemy się kryterium bezpieczeństwa, bo przecież depozyty we wszystkich bankach (wyjątkiem są oddziały banków zarejestrowanych za granicą) są objęte takimi samymi gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Kierujemy się zatem przyzwyczajeniem i niechęcią do zmian. Porównanie ofert kilku banków jest dla nas zbyt dużym wysiłkiem.
Jak inwestujemy pieniądze? Gdy słyszymy – tak jak to było w pierwszej połowie 2007 r. – że od dawna kursy akcji na giełdzie rosną i znajomym udało się już dużo zarobić, my też postanawiamy zostać inwestorami. Nie chce się nam sięgnąć do fachowych analiz czy poradzić eksperta. Wtedy prawdopodobnie dowiedzielibyśmy się, że zdaniem specjalistów ceny akcji są już zbyt wysokie w stosunku do wartości spółek giełdowych, że rozpoczynanie inwestycji w akcje czy fundusze akcyjne w takiej sytuacji jest bardzo ryzykowne.
Ci, którzy kupili akcje czy jednostki funduszy akcyjnych w szczycie hossy, potem – gdy indeksy giełdowe zaczęły mocno spadać – często w panice wycofywali się z inwestycji, zamieniając straty istniejące do tej pory na papierze w straty rzeczywiste. Ich wielkie rozczarowanie inwestowaniem na giełdzie jeszcze się pogłębiło, gdy kursy akcji w 2009 roku zaczęły rosnąć, a oni jednostek funduszy ani akcji już nie mieli. Niewykluczone, że do takiej formy pomnażania pieniędzy już nigdy nie powrócą.
[srodtytul]Kosztowne pomyłki[/srodtytul]
Podobne przykłady można by mnożyć. Zaciągamy kredyty np. we frankach szwajcarskich, zupełnie nie licząc się z ryzykiem związanym ze zmianą kursów walutowych. Wierzymy, że tanie ubezpieczenie na życie zapewni nam ochronę od wszelkich nieszczęść. Nawet przedsiębiorcy wykazali się sporym nierozsądkiem, próbując zarobić na opcjach walutowych, zamiast traktować je wyłącznie jako zabezpieczenie kontraktu rozliczanego w obcej walucie.