Amerykańskie indeksy S&P500 i Nasdaq znalazły się wczoraj najwyżej w tym roku. Z kolei przebieg sesji w Warszawie miał rozstrzygnąć, czy także WIG20 powtórzy wtorkową próbę pokonania listopadowego szczytu hossy (2769 pkt).
Ku rozczarowaniu optymistów WIG20 rozpoczął sesję na minusie (0,6 proc.), co było efektem równie słabego przebiegu wtorkowych notowań na Wall Street. W tej sytuacji wydawało się, że szala zwycięstwa przechyli się na stronę zwolenników pesymistycznego scenariusza rozwoju wydarzeń.
Z czasem okazało się jednak, że nie ma zbyt wielu chętnych na sprzedaż akcji, i WIG20 właściwie dryfował w miejscu. Dzięki zwyżce w ostatniej chwili indeks zdołał zniwelować straty do symbolicznego minus 0,05 proc.
Chociaż nadal w górę szły kursy spółek surowcowych, które w poprzednich dniach były motorem zwyżki na GPW, tym razem ten wzrost okazał się niewystarczający do wywindowania WIG20. Zdecydowała o tym przecena walorów TP i PZU.
Taki wynik sesji oznacza, że o oczekiwanym rozstrzygnięciu trudno mówić. Z jednej strony WIG20 nie zdołał pójść za ciosem i pokonać listopadowego szczytu. Z drugiej zaś brak zdecydowanej przeceny oznacza, że rekord hossy jest nadal w zasięgu ręki – brakuje do niego zaledwie 0,2 proc.