Mam tu ewangeliczne skojarzenia, ale nie bez powodu jest powiedziane, że „prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do raju". I nie oznacza to, że bogaci są źli. Mają jednak więcej pokus i możliwości, by je realizować. Człowiek nie radzi sobie z sukcesem wtedy, gdy jest on niezgodny z jego systemem wartości.
Na przykład?
Gdy sukces rujnuje jego dotychczasowe morale lub nie niesie ze sobą nic więcej poza pieniędzmi, tzn. nie wzbogaca o pożądane znajomości czy prawdziwe przyjaźnie. I tak na przykład ktoś całe życie pędzi, buduje ekskluzywny dom, a potem siedzi w nim sam. Nikt go nie odwiedza, bo ten człowiek w pogoni za sukcesem zgubił ludzi po drodze. Słynny John Rockefeller. Czego się nie dotknął, to zamieniało się w złoto. A on pisał w pamiętnikach, że jest nieszczęśliwy. Swoją niebywałą umiejętność pomnażania pieniędzy nosił na barkach jak krzyż. Czy odniósł sukces? Czytałem też mnóstwo zadziwiających publikacji o tym, jak to ludzie wygrywali ogromne sumy na loterii, a w efekcie ich sytuacja finansowa po mniej więcej sześciu latach była taka sama jak przed wygraną. Ale dom i rodzina wewnętrznie były zrujnowane. Bez wątpienia sukces zabił Freddiego Mercury'ego – tragicznie zmarłego na AIDS wokalistę Queen. A przedtem doprowadził go do degrengolady i wykończył psychicznie.
Jak psycholog wyjaśni, dlaczego tak się dzieje?
Otóż jest coś takiego jak spirala hedonistyczna. Bez wątpienia w nią wpadnie i nigdy szczęśliwy nie będzie ktoś, dla kogo wartości materialne, status, młodość są najważniejsze w życiu, są wyznacznikami sukcesu i szczęścia. Odkryli to przed wieloma laty hedoniści oczywiście. Nie grali co prawda na giełdzie, ale starali się przetestować, co by było, gdyby życie składało się z samych przyjemności. Okazało się, że potrzeba posiadania u człowieka jest ciągle większa i większa. Ktoś, kto nie zarabiał nic, będzie szczęśliwy, że dostał tysiąc złotych pensji. Ale będzie to chwilowa radość. Szybko będzie chciał więcej. Jednak i 10 tysięcy pensji będzie go stosunkowo krótko zadowalało. Bo nie ma takiego poziomu, który by całkowicie człowieka zaspokoił. Zawsze nowe będzie wrogiem starego. Stąd przypadki mężczyzn, którzy ciągle wymieniają samochody na nowsze, a kobiety na młodsze. I ta spirala, ta pogoń jest nieskończona.
Mówi pan o długotrwałych procesach, a co z sukcesem lub klęską, które – zwłaszcza w przypadku giełdy – spadają na człowieka nagle, jak przysłowiowy grom z jasnego nieba?