Lovaglio przejmuje władzę w pekao

Stery drugiego co do wielkości banku w Polsce przejmie Luigi Lovaglio, szara eminencja tej instytucji

Publikacja: 22.04.2011 04:16

Lovaglio przejmuje władzę w pekao

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

To nie jest człowiek, który jak działa, to na prawo i lewo strzelają fajerwerki. Zresztą raczej ukrywa emocje, niż je demonstruje – mówią najbliżsi współpracownicy Luigiego Lovaglio, który od 1 maja będzie prezesem Banku Pekao.

On tak naprawdę na tym fotelu nieformalnie zasiadał od dawna. Czekał tylko na właściwy moment, by zostać „numero uno". Po nagłym odejściu Jana Krzysztofa Bieleckiego z funkcji prezesa w styczniu ubiegłego roku był wymieniany jako pewny kandydat do objęcia schedy po byłym premierze. Bieleckiego zastąpiła jednak Alicja Kornasiewicz, która rządziła Pekao jedynie nieco ponad rok.

– Luigi ma znakomity analityczny umysł, a po siedmiu latach pracy i mieszkania w Polsce zyskał także wiele cech po prostu ludzkiego szefa i menedżera – mówi „Rz" Jan Krzysztof Bielecki.

Komentarza dotyczącego nowego szefa Pekao nie udało nam się uzyskać od Kornasiewicz. Trudno się zresztą dziwić, bo rezygnacja z szefowania bankiem przez byłą wiceminister skarbu, która brała m.in. udział w prywatyzacji samego Pekao, to efekt konfliktu właśnie z Luigim Lovaglio.

Odmienna wizja strategii rozwoju banku – to tylko oficjalne, dyplomatyczne powody nagłej dymisji. Lovaglio, dotąd I wiceprezes i dyrektor generalny, był nastawiony na budowanie pozycji banku głównie przez rozwój organiczny. Kornasiewicz zaś kocha transakcje i skłaniała się ku bankowości inwestycyjnej. Zwykłe odsetki od kredytów czy fuzje i przejęcia – na tym polega sedno sporu kompetencyjnego obu osobowości.

– Jej obiecano, że po roku bycia malowanym prezesem będzie rzeczywiście zarządzać. Że to ona będzie trzymać wszystkie asy. Układ sił się zmienił i w końcu po wielu blokadach różnych inicjatyw przez Lovaglio Kornasiewicz rzuciła papierami – mówi jeden z jej współpracowników.

Włoska korporacja mocno się zmieniła po odejściu Alessandra Profumo z UniCredit jesienią ubiegłego roku – bankowca inwestycyjnego z krwi i kości. – Siła Kornasiewicz polegała na dobrych relacjach z Profumo – dodaje nasz rozmówca.

Zastąpienie go w Mediolanie Federico Ghizzonim, dla którego bankowość detaliczna jest najważniejsza (podobnie zresztą jak dla Lovaglio), sygnalizowało również możliwe zmiany w Polsce. Profumo odszedł, bo stracił zaufanie akcjonariuszy wytykających mu zbyt bliskie związki z Libijczykami i z krajami Bliskiego Wschodu, o których niekoniecznie informował.

Ale dymisja Alicji Kornasiewicz odbywa się bez dużego „rozlania krwi". Znajdzie ona bowiem swoje miejsce w radzie nadzorczej. Bank będzie jej zapewne za to słono płacił jeszcze przez co najmniej dwa lata, kiedy kończy się kadencja rady.

– Uważam, że dobrze się stało. Ta zmiana pomoże bankowi. Było oczywiste, że panią prezes i Lovaglio łączy raczej „szorstka przyjaźń". Cały czas między nimi iskrzyło. W takiej sytuacji nie wychodziło to na dobre bankowi – mówi związany z Pekao rozmówca „Rz", który prosi o zachowanie anonimowości. Jego zdaniem niedobra będzie też sytuacja, w której Alicja Kornasiewicz uzyskałaby duży wpływ na działanie banku, zasiadając w radzie nadzorczej. Bo w ten sposób mogłaby znów rywalizować z nowym prezesem.

– To twarda kobieta, nie odpuści. Ale grupa zadba o to, by Lovaglio miał wolną rękę – mówi jeden z włoskich bankowców.

Przede wszystkim zysk

Lovaglio jest zwolennikiem budowania każdego przedsięwzięcia na trwałych podstawach, co należy czytać jako przedsięwzięcia o trwałych zyskach.

– Jeśli budujemy dom z cegieł, potrzebne są solidna zaprawa i mocne fundamenty. To oczywiście wymaga dużo czasu, ale potem nawet huragan tych podstaw nie naruszy – tłumaczył pozycję Pekao w Polsce po wybuchu kryzysu w 2008 r.

Defensywny charakter inwestora (który poza Polską jedynie w Turcji osiągnął porównywalne sukcesy w ekspansji międzynarodowej) spowodował, że Pekao szybko stracił pozycję lidera rynku po tym, gdy po wielkich bojach przejął część Banku BPH. Polski rząd nie chciał się zgodzić na wchłoniecie tej instytucji przez Pekao.

Dlatego zawarto kompromis: BPH został podzielony i bank z żubrem w logo przejął tylko jego część, ale większą i lepszą, a pozostałe aktywa sprzedał. Dużą w tym rolę miał między innymi Jan Krzysztof Bielecki.

Po najgłośniejszej fuzji w historii polskiego rynku bankowego Pekao przejął ponad milion klientów detalicznych oraz 285 oddziałów i stał się największym bankiem na rynku. Jednak liderem sektora bankowego był tylko rok, ponieważ pochłonięty operacyjnym łączeniem z częścią BPH palmę pierwszeństwa oddał PKO BP.

Pekao to nie jest więc bank w stylu włoskiego Ferrari. To raczej dostawcze Iveco nowej generacji. Gdy Włosi przejęli go w 1999 r., miał ponad 16-proc. udział w sektorze bankowym (mierzony aktywami). Przed fuzją z Bankiem BPH w 2006 r. jego udział w rynku wynosił już niecałe 10 proc., a po wchłonięciu najlepszych rodzynek z BPH Pekao zajmował ok. 16 proc. rynku. Obecnie jest to niecałe 12 proc.

Nie można jednak odmówić Lovaglio umiejętności zarabiania pieniędzy. To za czasów jego wiceprezesowania udział polskiego banku w zysku netto całej grupy UniCredit wzrósł do 28 proc. z 9 proc. w 2003 r.

– To prawdziwy bankowiec, całe zawodowe życie związał z branżą. Jeśli trzeba będzie chronić interesy banku, to gotów jest to robić „po trupach". To także człowiek, który z unikania ryzyka zrobił religię – mówi o Lovaglio prezes Fiat Auto Poland Enrico Pavoni.

– W tej chwili dobrze jest być bankiem uniwersalnym, a to, co naprawdę się liczy, to płynność. Pieniądze można zaś mnożyć na dwa sposoby: poprzez kapitał własny lub dzięki komuś, kto zdecydował się powierzyć ci własne oszczędności – tak tłumaczył Lovaglio swoje credo. – Nie można zapominać, że cały czas gospodarujemy pieniędzmi innych, musimy więc być superostrożni i odpowiedzialni.

– Bank Pekao był jednym z pierwszych w Polsce, który odszedł od udzielania kredytów hipotecznych w dewizach w 2003 r. (na długo przed wybuchem kryzysu – red.) – mówi członek rady nadzorczej.

– Nie chciał, żeby klienci byli narażeni na ryzyko kursowe. Nie zbudował portfela złych kredytów ani nie kusił firm opcjami walutowymi. Czasami może się wydawać, że cierpią na tym interesy banku, bo wyniki są mniej błyskotliwe, ale w trudnych czasach taka praktyka jest najlepsza – dodaje Pavoni.

Wojna bankowa może jednak wymusić zmiany także w Pekao. Lovaglio będzie musiał bowiem zmierzyć się z potęgą, jaką na europejskim rynku bankowości detalicznej jest hiszpański Banco Santander (przejął od irlandzkiego Allied Irish Banks Bank Zachodni WBK). Wciąż też podgryza go z różnych stron PKO BP, a także BRE Bank.

Polski Włoch

Silna pozycja banku na rynku i jakość portfela to w dużej mierze zasługa Luigiego – nie ukrywa Jan Krzysztof Bielecki, o którym mówi się, że jest ostatnim konserwatystą w polskiej bankowości. Kategorycznie dementował pogłoski, jakoby i on miał być w konflikcie z „mocnym człowiekiem Mediolanu", odchodząc z polskiego banku w ubiegłym roku.

Wręcz przeciwnie, to Bielecki forsował Lovaglio na swojego następcę. Jego zdaniem stał się on już „polskim Włochem" doskonale znającym nasz rynek.

Do takiej grupy, dla której punktem odniesienia jest Enrico Pavoni, który w Polsce spędził więcej lat niż w rodzinnych Włoszech, aspiruje teraz jeszcze dyrektor generalny Ferrari w Polsce Dante Cinque zapuszczający coraz głębiej korzenie w naszym kraju.

Lovaglio nauczył się polskiego, choć częściej używa w banku angielskiego. Nie powinien mieć jednak problemów z otrzymaniem zgody Komisji Nadzoru Finansowego na kierowanie bankiem. Jako pierwszy wiceprezes otrzymał zgodę KNF. Zdał także egzamin ze znajomości języka polskiego. Komisja, udzielając zgody na objęcie stanowiska prezesa, bada m. in., czy kandydat daje rękojmię stabilnego i ostrożnego zarządzania bankiem.

O Lovaglio mówi się też jako o człowieku bardzo sympatycznym, ale nie typowo po włosku wylewnym. – Niestety, nie spotykamy się na gruncie prywatnym. Może zdarzyło się to raz. Wynika to z braku czasu, obydwaj jesteśmy bardzo zajęci – mówi Enrico Pavoni.

W relacjach międzyludzkich bywa twardy i bardzo wymagający. – Stać go jednak na miłe gesty. Zawsze przed Wigilią stara się osobiście złożyć życzenia pracownikom banku w centrali w Warszawie. Jest ich kilka tysięcy. Ostatnio zajęło mu to ponad cztery godziny – mówi nasz rozmówca z Pekao.

Całe życie w bankowości

Luigi Lovaglio ma 56 lat. Urodził się we włoskiej Potenzy, a w bankowości przepracował 38 lat. Jest absolwentem Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Bolońskiego.

Pracę w Credito Italiano rozpoczął we wrześniu 1973 r. i do 1997 r. przechodził przez stanowiska w departamentach: działalności zagranicznej, kredytów, audytu wewnętrznego oraz organizacyjnym, w tym ponad dziesięć lat pracował jako dyrektor w kolejnych oddziałach w grupie o coraz większych rozmiarach i znaczeniu. Szybko awansował na kolejne stanowiska dyrektorskie.

Pierwsza funkcja w ścisłym kierownictwie banku to dyrektor departamentu planowania grupy Credito Italiano (UCI) w 1997 r. Rok później był jednym z głównych graczy, kiedy doszło do połączenia poszczególnych części grupy Credito Italiano. W 1999 r. był odpowiedzialny za integrację z grupą UCI kupionego właśnie innego włoskiego banku – Caritro.

Akurat wtedy UCI zaczął intensywnie interesować się rynkiem w Europie Środkowej i Wschodniej. Lovaglio został dyrektorem Departamentu Planowania Grupy Banków Zagranicznych, jego głównym zadaniem stała się nowa integracja – tym razem włączenie do grupy Banku Pekao.

Rok później był już zastępcą dyrektora generalnego grupy UniCredito Italiano, po kilku kolejnych miesiącach wiceprezesem i dyrektorem generalnym kolejnego banku włączanego do struktur UCI – Bulbanku, największego banku bułgarskiego. Przez kilka miesięcy był także jego prezesem.

Do Polski na stałe przyjechał w 2003 r., a wiceprezesem banku został 1 września. W 2006 r. opinia publiczna była zaszokowana, kiedy zostały ujawnione jego zarobki w Pekao – 3,6 mln zł. Była to największa pensja na rynku. Jeszcze tylko pięciu prezesów miało zarobki roczne przewyższające 3 mln zł.

Na warunki europejskie, nie mówiąc o światowych, to pensja wcale nie imponująca. W Polsce zdecydowanie tak. Inny milioner z ówczesnej czołówki to prezes Citi Banku Handlowego Sławomir Sikora, który zarobił o 300 tys. zł mniej.

To nie jest człowiek, który jak działa, to na prawo i lewo strzelają fajerwerki. Zresztą raczej ukrywa emocje, niż je demonstruje – mówią najbliżsi współpracownicy Luigiego Lovaglio, który od 1 maja będzie prezesem Banku Pekao.

On tak naprawdę na tym fotelu nieformalnie zasiadał od dawna. Czekał tylko na właściwy moment, by zostać „numero uno". Po nagłym odejściu Jana Krzysztofa Bieleckiego z funkcji prezesa w styczniu ubiegłego roku był wymieniany jako pewny kandydat do objęcia schedy po byłym premierze. Bieleckiego zastąpiła jednak Alicja Kornasiewicz, która rządziła Pekao jedynie nieco ponad rok.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy