Czarne scenariusze

Co by było, gdyby podczas „rozmów ostatniej szansy" pomiędzy kanclerz Angelą Merkel, prezydentem Nicolasem Sarkozym i premierem Jeorjosem Papandreu (napisałem to w cudzysłowie, do takich rozmów „ostatniej szansy" dochodzi bowiem systematycznie co dwa –0 trzy miesiące) nie doszło do porozumienia w sprawie przekazania Grecji kolejnej transzy ratunkowej pożyczki?

Publikacja: 16.09.2011 01:44

Czarne scenariusze

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Czy byłby to pierwszy krok do rozpadu Unii Europejskiej, a nawet – jak straszył niedawno w Parlamencie Europejskim Jacek Rostowski – może i do wybuchu III wojny światowej?

No cóż, czarnych scenariuszy nie da się oczywiście nigdy wykluczyć, choć wcale nie muszą się one zrealizować. Wyobraźmy sobie następujący ciąg wydarzeń: w którymś momencie (choćby w przyszłym tygodniu) wizytująca Ateny misja IMF, której zadaniem jest ocena tego, czy Grecja wywiązuje się z przyjętych zobowiązań, stwierdza, że tak nie jest. Oszczędności są fikcyjne, dane fałszowane, prognozy podkolorowane. Zgodnie z przyjętymi przez przywódców strefy euro zasadami oznacza to konieczność zawieszenia pomocy finansowej.

Do Aten nie płynie więc kolejna transza ratunkowego kredytu, w kasie państwa greckiego w ciągu kilku tygodni fizycznie brakuje pieniędzy. Dla Grecji oznacza to oczywiście natychmiastowe bankructwo i gigantyczną recesję – spadek PKB o 15 – 20 proc. Gorzej jednak z tym, że taka właśnie niekontrolowana niewypłacalność może spowodować panikę na rynkach, ucieczkę kapitału z innych wysoko zadłużonych krajów strefy euro (a więc ryzyko bankructwa i tam, gdzie nie musiałoby do niego dojść), załamanie giełd spowodowane oczekiwanymi kłopotami banków. I kłopoty dla całego świata, również dla Polski.  Innymi słowy – horror, czyli powtórka z historii upadku Lehman Brothers.

Albo inny czarny, a może i czarniejszy scenariusz. Porozumienia co do reform w strefie euro nie ma (pisałem tydzień temu dlaczego), ale postawieni przed wizją niekontrolowanego bankructwa Grecji przywódcy europejskich potęg finansowych, zwłaszcza Niemiec, zmuszani są za każdym razem do przedłużania kredytu. Argument jest zawsze ten sam: kto odważy się doprowadzić do ciężkiego kryzysu, odmawiając ratunku dla krajów w kłopotach? Nie zrobią tego chyba ani obecni liderzy rządzącej koalicji, ani jeszcze bardziej od nich proeuropejscy socjaldemokraci. Tyle że najpóźniej za dwa lata w Niemczech będą nowe wybory.

Co będzie, jeśli głos zabierze niemiecka ulica, protestująca przeciw finansowaniu zadłużonych krajów śródziemnomorskich? A być może również przeciwko uczestnictwu Niemiec w strefie euro? I przeciw finansowaniu budżetu unijnego?  Co będzie, jeśli powstanie niemiecki, holenderski, francuski odpowiednik amerykańskiej Tea Party, mówiącej: nie obchodzi nas, na co te pieniądze idą, my po prostu żądamy, aby nasze pieniądze zostały w naszych kieszeniach? I jeśli nowym kanclerzem Niemiec i prezydentem Francji zostaną politycy, którzy wyjdą na powierzchnię właśnie dzięki takim hasłom?

Pisałem już wielokrotnie – problemem strefy euro nie jest brak pieniędzy, tylko brak zdolności do podjęcia niezbędnych decyzji: o kontrolowanej częściowej niewypłacalności Grecji (bo przecież Grecy nigdy nie będą w stanie oddać wszystkich zaciągniętych długów), o wsparciu krajów, które są w stanie uniknąć bankructwa, o pomocy dla wystawionych na ryzyko banków, o takiej zmianie zasad funkcjonowania strefy euro, by nikt więcej nie zadłużał się kosztem innych.

To wszystko można zrobić, a czarne scenariusze mogą trafić do kosza.  Ale im bardziej decyzje są odwlekane, tym większe ryzyko, że będą podjęte zbyt późno.

Autor jest profesorem i głównym ekonomistą PwC

Czy byłby to pierwszy krok do rozpadu Unii Europejskiej, a nawet – jak straszył niedawno w Parlamencie Europejskim Jacek Rostowski – może i do wybuchu III wojny światowej?

No cóż, czarnych scenariuszy nie da się oczywiście nigdy wykluczyć, choć wcale nie muszą się one zrealizować. Wyobraźmy sobie następujący ciąg wydarzeń: w którymś momencie (choćby w przyszłym tygodniu) wizytująca Ateny misja IMF, której zadaniem jest ocena tego, czy Grecja wywiązuje się z przyjętych zobowiązań, stwierdza, że tak nie jest. Oszczędności są fikcyjne, dane fałszowane, prognozy podkolorowane. Zgodnie z przyjętymi przez przywódców strefy euro zasadami oznacza to konieczność zawieszenia pomocy finansowej.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy