Jak płakała, a potem nie płaciła Argentyna

O tym, że jest życie po bankructwie, przekonała się Argentyna

Publikacja: 23.09.2011 01:19

Grecja – podobnie jak niegdyś Argentyna – ma słabą gospodarkę związaną z silną walutą

Grecja – podobnie jak niegdyś Argentyna – ma słabą gospodarkę związaną z silną walutą

Foto: AFP

Było to wówczas – w 2002 roku – największe światowe bankructwo. Kwota niespłaconych długów wyniosła 132 mld dol. Podobnie jak jest to dziś w Grecji, Argentyna ma słabą gospodarkę związaną z silną walutą.

Bankructwo poprzedziły drastyczne cięcia wydatków, demonstracje, apele o opodatkowanie najbogatszych, ściganie oszustów podatkowych i postawienie przed Trybunałem Stanu nieuczciwych urzędników państwowych oraz próba dobrania się do majątku Kościoła. Obcięto pensje pracownikom administracji, podniesiono podatki. Nic nie pomagało.

Przez dekadę po ogłoszeniu niewypłacalności i rozwodzie peso z dolarem, z którym Argentyna była związana przez dziesięć lat, gospodarka argentyńska zaczęła rosnąć w niespotykanym wcześniej tempie. I dziś, poza rządzącymi politykami, praktycznie nie ma Argentyńczyka, który uważałby, że było to złym posunięciem.

Przyznają oni jednak, że kiedy miało nastąpić ogłoszenie bankructwa, sprzeciwiali się kategorycznie. Było to wydarzenie godzące w ich dumę. Nie mieli jednak innego wyjścia.

Tak jak dziś Grecy, Irlandczycy i Portugalczycy byli zadłużeni, nie byli w stanie spłacać tego długu, produkowali niekonkurencyjne towary, bo peso było równe dolarowi. Przy tym wszystkie instytucje finansowe przekonywały Argentyńczyków, że kraj, który ogłosił niewypłacalność, nigdy już nie będzie miał szans na rozwój gospodarki.

Argentyna jednak ogłosiła bankructwo, co skreśliło 70 proc. jej zadłużenia. Poprzedziły to cztery lata recesji (1998 – 2002), przy czym lata 2000 – 2001 były okresem głębokiej zapaści w gospodarce. Bezrobocie sięgnęło 19 proc., a inflacja doszła do takiego momentu, że ceny w sklepach zmieniano kilkakrotnie w ciągu dnia.

Minister gospodarki Domingo Cavallo ogłosił dodatkowe cięcia wydatków, co doprowadziło do otwartego protestu przeciwko władzom, buntów, grabieży. Z kraju uciekał kapitał, co sprowokowało prezydenta Fernanda de la Ruę do zamrożenia rachunków bankowych. Wykorzystał wówczas wiele ustaw, które nazwano corralito – koraliki, wśród nich ograniczenie tygodniowych wypłat z rachunków do wysokości 250 peso.

Bankructwo ogłoszono w grudniu 2002 r. W kwietniu 2003 roku pokazały się pierwsze oznaki gospodarczego ożywienia.

Teraz Argentyńczycy mówią, że to wydarzenie było dla nich szokiem. Ogłoszenie niewypłacalności zmieniło Argentyńczyków ze zblazowanych rentierów w przedsiębiorczych biznesmenów.

Kraj, który miał chroniczny deficyt w handlu zagranicznym, nagle zaczął eksportować i pojawiła się nadwyżka na rachunku bieżącym. Konkurencyjny stał się eksport rolny, a wina pojawiły się na światowych stołach. Zdrożały ropa i żywność, które ten kraj eksportował. Eksport wzrósł o ponad 17 proc., PKB zaś o ponad 8 proc.

Argentyńczycy przy tym zjednoczyli się i stanęli murem przeciwko Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu, który był tam znienawidzony bardziej niż jakikolwiek zagraniczny bank, bo bronił przede wszystkim interesów obcych instytucji finansowych.

Argentyńczycy mieli kredyty hipoteczne w dolarach i w pierwszych miesiącach 2002 r. ogarnęła ich panika, że musieli je spłacać po nowym kursie. Tyle że rząd szybko przyszedł im z pomocą, decydując, iż będą je spłacać po starym kursie.

Straciły ponownie zagraniczne banki, które takich kredytów udzieliły, obławiając się w Argentynie jak w rzadko którym kraju. Ucierpiały także krajowe instytucje finansowe, ale jak dziś przyznają bankierzy argentyńscy – zdecydowanie im się to należało. Rząd wyemitował wówczas obligacje IOU, dofinansował banki i nakazał udzielanie kredytów w peso.

Argentyńczycy nauczyli się wtedy, iż wrócili do dawnego dobrego samopoczucia i wiedzą jedno: że inwestorzy są w stanie wszystko wybaczyć.

Agencje wiarygodności kredytowej podniosły rating, a inwestorzy znów kupują obligacje rządu w Buenos Aires. Ich zdaniem środki, jakie dzisiaj są stosowane wobec Grecji, mają na celu jedno: nie ratowanie greckiej gospodarki, ale europejskiego systemu finansowego.

Było to wówczas – w 2002 roku – największe światowe bankructwo. Kwota niespłaconych długów wyniosła 132 mld dol. Podobnie jak jest to dziś w Grecji, Argentyna ma słabą gospodarkę związaną z silną walutą.

Bankructwo poprzedziły drastyczne cięcia wydatków, demonstracje, apele o opodatkowanie najbogatszych, ściganie oszustów podatkowych i postawienie przed Trybunałem Stanu nieuczciwych urzędników państwowych oraz próba dobrania się do majątku Kościoła. Obcięto pensje pracownikom administracji, podniesiono podatki. Nic nie pomagało.

Pozostało 87% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy