Po południu dolar amerykański kosztował 3,39 zł, czyli o 1,7 proc. więcej niż dzień wcześniej. Z kolei europejska waluta podrożała o blisko 0,5 proc., do prawie 4,12 zł. Powodem osłabienia naszej waluty było wystąpienie szefa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego. Jeszcze przed konferencją prasową szefa EBC dolar był wyceniany na 3,34 zł, zaś euro na 4,09. Później jednak przyszło rozczarowanie. Ani deklaracje Draghiego, że „euro jest na zawsze", ani zapowiedź interwencji na rynku obligacji w kolejnych tygodniach nie wystarczyły, aby zaspokoić oczekiwania inwestorów. Być może oczekiwania te były zbyt wygórowane po tym, gdy w ubiegłym tygodniu Draghi oświadczył, że frankfurcka instytucja zrobi w ramach swojego mandatu wszystko, co konieczne, aby uratować strefę euro. Inwestorom przyszło więc przełknąć gorzką pigułkę.
O ile Draghi wywołał sporo zamieszania na rynku walutowym, to zdecydowanie mniejsze wrażenie jego słowa zrobiły na rynku obligacji. Rentowność 10-letnich papierów polskich wynosiła wczoraj po południu 4,859 proc.