Środowa sesja na rynku walutowym w Warszawie, zwłaszcza jeśli porównamy ją z tym, co działo się na rynkach kapitałowych, była mało interesująca. Podczas gdy na warszawskiej giełdzie inwestorzy w panice wyprzedawali akcje, na rynku walutowym notowania złotego wobec euro i szwajcarskiego franka poruszały się w bardzo wąskim zakresie wokół wtorkowych zamknięć. Gracze spokojnie przyjęli doniesienia, że pensje w Polsce rosły daleko wolniej niż zakładali analitycy (zmiana, w porównaniu z poprzednim rokiem, wyniosła 1,7 proc. wobec oczekiwanych 2,6 proc.),?co zdaniem części analityków otwiera przestrzeń do dalszego cięcia stóp procentowych.
Wieczorem za euro płacono w Warszawie 4,11 zł, a za franka 3,3820 zł, co oznaczało 0,15-proc. zwyżkę. Jedynie dolar mocno zyskiwał na wartości, ale była to pochodna zmian na rynkach globalnych. Wzrost wyniósł 1 proc., a kurs osiągnął pułap 3,15 zł.
Na rynku międzybankowym rentowność papierów dziesięcioletnich i dwuletnich spadła do najniższych w historii poziomów. Wynosiły odpowiednio: 3,47 proc. i 2,85 proc. Oprocentowanie obligacji pięcioletnich malało czwarty dzień z rzędu i wynosiło już zaledwie 2,99 proc.