W Warszawie już na starcie euro kosztowało po 4,28 zł, czyli dwa grosze więcej niż w środę wieczorem. Frank kosztował 3,47 zł (wzrost o ponad jeden grosz),?a dolar aż 3,23 zł (zwyżka o pięć groszy). Kolejne godziny, zamiast upłynąć pod znakiem odrabiania strat, przyniosły dalsze osłabienie złotego. W szczytowym momencie wyprzedaży euro kosztowała już blisko 4,35 zł, co było najwyższą ceną od roku. Późnym popołudniem kurs obniżył się do niespełna 4,33 zł, co oznaczało 1,6-proc. wzrost. Frank przejściowo zwyżkował do prawie 3,54 zł. Finiszował jeden grosz niżej, co oznaczało 2-proc. zwyżkę w porównaniu ze środą. Najmocniej, bo o 3,1 proc., do 3,28 zł, zyskiwał dolar. Dzienne maksimum było na 3,29 zł.
Inwestorzy w panice pozbywali się też obligacji. Rentowność dziesięciolatek była najwyższa od sierpnia i wynosiła 4,24 proc. W przypadku pięciolatek wzrosła do 3,69 proc., a dwulatek do 2,95 proc.