Rz: Jak wpływ na rozwój światowej gospodarki będzie mieć coraz większa automatyzacja i robotyzacja przemysłu?
Maciej Bitner: Dalszy postęp automatyzacji, szczególnie w usługach, jest niewątpliwie głównym źródłem optymizmu co do przyszłości wzrostu gospodarczego. Dzięki upowszechnieniu programów wykonujących pracę specjalistów oraz rozszerzenia zastosowań tradycyjnych robotów mamy szansę uporać się z tym, co niektórzy ekonomiści nazywają Wielką Stagnacją. Robert Gordon i zwolennicy jego hipotezy wskazują, że większość naprawdę przełomowych wynalazków wymyślono jeszcze w XIX wieku, a wdrażano przez kolejne sto lat, co przyniosło światu bezprecedensowy potencjał wzrostu, który jednak w końcu musiał ulec wyczerpaniu. Średnie tempo wzrostu za ostatnie dziesięć lat w USA wyniosło zaledwie 0,4 proc. wobec powojennej średniej na poziomie 2 proc. Nawet gdyby była to prawda, że obecne spowolnienie ma podłoże technologiczne, powszechne wdrożenie zdobyczy technologii „drugiego wieku maszyn", które będą zastępować już nie tylko siłę ludzkich mięśni, lecz także ludzki umysł, daje szansę na odwrócenie tego trendu.
Czy w Polsce możemy się obawiać, że automatyzowanie wielu zadań i procesów biznesowych spowoduje przetasowania na rynku pracy?
Jak najbardziej. Polska, która nie przeszła jeszcze do końca przez kolejne fale rewolucji przemysłowej, jest potencjalnie bardziej zagrożona niż rozwinięte kraje Zachodu. Z drugiej strony niższe koszty pracy w naszym kraju nie skłaniają do przejmowania od razu najnowszych nowinek technicznych. Transformacja polskiej gospodarki w duchu czwartej rewolucji przemysłowej będzie więc głębsza, ale zajmie więcej czasu.
Jaką grupę pracowników może dotknąć w Polsce technologiczne bezrobocie? A kto z kolei będzie beneficjentem automatyzacji?