W najbliższy piątek Komisja Europejska wyda opinię w sprawie wniosków Ukrainy, Gruzji i Mołdawii o przyznanie statusu kandydata. Wiadomo, że Ursula von der Leyen, przewodnicząca KE, jest zwolenniczką decyzji pozytywnej, jeśli chodzi o Ukrainę. Żeby zademonstrować swoje poparcie dla aspiracji tego kraju, Niemka pojechała w ostatni weekend do Kijowa, po raz drugi od wybuchu wojny.
Czytaj więcej
Komisja Europejska wyda pozytywną rekomendację jeśli chodzi o przyznanie Ukrainie statusu kraju-kandydata do UE - twierdzą rozmówcy "Politico".
Zdecydowanie za jak najszybszym wciąganiem Ukrainy w orbitę europejskich wpływów jest także Parlament Europejski. Od nich zależy bardzo wiele: to Komisja musi ocenić wniosek Ukrainy i bez jej pozytywnej rekomendacji nie ma mowy o dalszej dyskusji. Parlament z kolei zapewnia cały czas polityczne wsparcie dla Kijowa. Ale ostatecznie decyzja, czy taki status przyznać, czy nie, należy do państw członkowskich. Szefowie państw i rządów zbiorą się w Brukseli 23 i 24 czerwca i muszą być jednomyślni. Na razie ciągle są różnice zdań.
Niechętni
– Do rozpoczęcia szczytu zostało jeszcze kilka dni, jest czas na szukanie porozumienia. Na razie kilka państw wciąż ma problem – mówi „Rzeczpospolitej” Harry Nedelcu z think tanku Rasmussen Global. W tym gronie są tradycyjnie niechętne rozszerzaniu UE Francja i Holandia, ale także Szwecja czy nawet Hiszpania i Portugalia. Ciągle niezdecydowane są także Niemcy. Argumenty przeciw słychać różne.
– Portugalia uważa, że to przeciwskuteczne: po co obiecywać perspektywę członkostwa, skoro potem przez długi czas nie da się jej zrealizować i to przyniesie Ukrainie tylko rozczarowanie. Holandia podkreśla brak przygotowania Ukrainy i dwóch pozostałych krajów. Są i inne kraje, gdzie rozszerzenie w ogóle nie jest popularne – mówi Michael Leigh, ekspert think tanku GMF, a w przeszłości dyrektor generalny ds. rozszerzenia w Komisji Europejskiej. Według niego do tej niechęci przyczynia się także sytuacja w Polsce i na Węgrzech, gdzie od lat następuje systematyczna erozja praworządności, co zniechęca do przyjmowania kolejnych krajów z Europy Wschodniej. Bo jest zaprzeczeniem lansowanej lata temu tezy, że członkostwo w Unii Europejskiej automatycznie zakotwicza kraj w systemie unijnych wartości. Wreszcie sytuacja w Ukrainie jest wyjątkowa: to kraj w stanie wojny. Nigdy w przeszłości UE nie rozpoczynała negocjacji rozszerzeniowych w takim kontekście.