Ankietowani przez "Rzeczpospolitą" i „Parkiet" ekonomiści szacowali przeciętnie, że inflacja zwolniła do 2,7 proc. I nie jest wykluczone, że te przewidywania okażą się celne. Wstępne szacunki GUS podlegają bowiem rewizjom, tak się stało m.in. w sierpniu, gdy początkowo urząd statystyczny ocenił inflację na 2,8 proc.

W lipcu i sierpniu inflacja była na poziomie najwyższym od jesieni 2012 r. Jej wrześniową zniżkę ekonomiści zgodnie uważają za preludium do wyraźnego wzrostu na przełomie 2019 i 2020 r. Wtedy dynamika CPI może dojść do 4 proc., m.in. za sprawą wzrostu cen energii.

Główną przyczyną zniżki inflacji było wyhamowanie wzrostu cen żywności i napojów bezalkoholowych do 6,3 proc. rok do roku, z 7,2 proc. w sierpniu i 6,8 proc. w lipcu. Pogłębił się też spadek cen paliw do prywatnych środków transportu. Podczas gdy w sierpniu potaniały one o 0,3 proc. rok do roku, to we wrześniu już o 2,7 proc.

Ekonomiści szacują, że we wrześniu przyspieszyła inflacja bazowa, nie obejmująca cen energii i żywności. Prawdopodobnie (oficjalne dane opublikuje w połowie miesiąca NBP) wyniosła 2,3-2,4 proc., po 2,2 proc. w sierpniu.

- Niższa inflacja we wrześniu jest najprawdopodobniej zjawiskiem przejściowym. Od kilku miesięcy wyraźnie drożeją usługi i trendu tego, chociażby w związku z rosnącymi kosztami pracy, nie da się zatrzymać – skomentowała Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.